Chociaż osobiście jestem fanką starszych gier, to bardzo lubię pooglądać sobie gameplaye z nowych gier. Co do wielu gier niestety nie mam odpowiedniego komputera ani konsoli oraz tak naprawdę zdolności manualnych. Jednak oglądanie jak grają inni sprawia mi przyjemność i jest naprawdę relaksujące. Oczywiście najbardziej lubię horrory i gry detektywistyczne. Jedną z takich gier, która naprawdę mi się spodobała jest "Until Dawn".
Jest to gra studia Supermassive Games (znanego m.in. z serii The Dark Pictures oraz gry The Quarry), która premierę miała w 2015 roku. Jest to przygodowa gra akcji z elementami horroru. Jak czytamy na portalu GRYOnline.pl swoją konwencją nawiązuje ona do filmów grozy klasy B. I rzeczywiście jest to gra bardzo filmowa - mamy tutaj wiele cutscenek oraz występują w niej znani aktorzy m.in Rami Malek, Peter Stormare, czy Hayden Panettiere. Jest to gra z perspektywy trzeciej osoby, w której po kolei wcielamy się w różne postacie. Jest ona oparta o tzw. efekt motyla - każda podjęta przez nas decyzja jest ważna, ponieważ będzie miała znaczący wpływ na zakończenie. Gra doczekała się kilku spin-offów, a w 2024 roku otrzymaliśmy jej remake. Fabuła kręci się wokół fikcyjnej góry Blackwood.
Grupa przyjaciół imprezuje w domku w środku lasu. Choć na zewnątrz jest zimno, w środku panuje gorąca atmosfera. Jednak świetna zabawa kończy się kiedy jedna z uczestniczek imprezy pada ofiarą okrutnego żartu. Z płaczem wybiega z domku w mroźną zimową noc, a za nią jej siostra i ............. giną bez śladu. Rok później ich brat organizuje spotkanie w tym samym miejscu i w tym samym gronie, aby uczcić ich pamięć. I jak można się domyśleć, zaczynają dziać się dziwne rzeczy.
Może brzmi to trochę sztampowo, ale ja osobiście uwielbiam takie klimaty. I właśnie w tej grze jest to właśnie najlepsze - klimat. Jest to połączenie slashera z elementami folklorystycznymi. Jesteśmy w środku ciemnego, mrocznego lasu i ktoś nas atakuje (ktoś lub coś). Musimy szybko podejmować decyzje, ale jednocześnie muszą być one przemyślane, bo jak już wcześniej pisałam każda decyzja ma wpływ na zakończenie. Do tego gramy różnymi postaciami i one wszystkie się od siebie różnią - każda ma swój charakter, umiejętności i historię. Fabuła jest interesująca i wciągająca, a zakończenie naprawdę ciekawe. Mamy też tutaj piękne krajobrazy, szczególnie w odnowionej wersji. Uważam, że jest to jeden z najlepszych horrorów ostatnich lat, jeśli chodzi o gry. Dlatego też ucieszyła mnie wiadomość, że ma powstać film na jego podstawie. Potem ucieszyłam się trochę mniej jak zobaczyłam trailer - wyglądało na to, że film będzie się bardzo różnić od gry. Jednak i tak postanowiłam iść do kina.
"Until Dawn" 2025
Clover wraz z przyjaciółmi udaje się w miejsce, gdzie rok wcześniej zaginęła jej siostra. Dziewczyna chce odbyć tę podróż po części dla uczczenia jej pamięci i tym samym przepracowania swojej traumy, a po części aby dowiedzieć się co tak naprawdę się z nią stało. Kiedy jednak gubią się po drodze z powodu okropnej burzy, trafiają do dziwnego domu. W tym momencie zaczyna się ich walka o przetrwanie, ponieważ coś nie pozwoli im odejść.
Jeszcze zanim poszłam do kina, widziałam dużo krytycznych recenzji tego filmu, których jednak nie czytałam, ponieważ sama lubię wyrabiać sobie własne zdanie właściwie na każdy temat. I powiem tak - ten film bardzo różni się od gry, nie jest to ambitne kino i ma dużo wad, ale......... ja się dobrze na nim bawiłam, a po to chodzę do kina. Jednak rozumiem krytyczne uwagi, szczególnie ze strony fanów gry. Ale może zacznijmy od pozytywów. Film ma fajny klimat - oto grupa przyjaciół ląduje w powiedzmy nawiedzonym domu, w którym coś ich atakuje. Wydaje się to mało oryginalne, jednak z czasem sytuacja zaczyna wyglądać mniej typowo. I tu ktoś wpadł na bardzo ciekawy pomysł, ponieważ bohaterów atakują różne, że się tak wyrażę rzeczy i oni nie wiedzą co będzie następne. To właśnie sprawia, że ich przerażenie jest gorsze, bardziej głębokie, ponieważ lęk przed nieznanym to jeden z najgorszych lęków. Twórcy też tutaj bawią się konwencją i dlatego mamy różne motywy z różnych horrorów. Można by powiedzieć, że to takie połączenie "Until Dawn" z filmami "Cabin In The Woods" oraz "Śmierć nadejdzie dziś". Chociaż przyznam szczerze, że na początku ten film mi przypominał zupełnie inną grę, a mianowicie "Dead by Daylight". Może chodziło o to, że mamy tutaj taki wyraźny motyw slasherowy. Ze względu na tą różnorodność, film cały czas trzyma w napięciu i nie nudzi. Chociaż w filmie jest zdecydowane nadużycie jumpscearów i to takich perfidnych, to jednak parę razy poderwało mnie z fotela, co się ostatnio bardzo rzadko zdarza. Jeśli chodzi o postacie, to z jednej strony są one płytkie i podejmują głupie decyzje, jak to w horrorach bywa, jednak z drugiej muszę je trochę obronić. Oni przynajmniej próbowali coś zrobić, odkryć prawdę, a przede wszystkim trzymać się razem i wspierać. I jeśli chodzi o zakończenie to z jednej strony jestem zadowolona, z drugiej nie bardzo, o czym później. Nie mogę tutaj za dużo napisać że względu na spoilery.
Teraz przejdźmy do problemów tego filmu - przede wszystkim bardzo różni się od gry. Właściwie jest w nim użyte parę motywów i tyle - reszta to zupełnie inna historia. A szkoda, bo gra oferuje naprawdę ciekawą i wciągającą fabułę. Tutaj miała ona potencjał, ale niestety został on niewykorzystany. I to drugi problem - nie wiemy o co w tej historii tak naprawdę chodziło - zakończenie praktycznie w ogóle tego nie wyjaśnia. Tej sprawie totalnie zabrakło głębi, a można było z tego dużo więcej wyłuskać. Przede wszystkim motyw strachu - aż się prosiło o jakieś psychologiczne rozwinięcie. Dodatkowo osoby zaginione - jak tam trafiły, coś stało, dlaczego, po co - po zakończeniu, poza jednym zdaniem wyjaśnienia, kompletnie nic nie wiemy. Rozumiem, że w horrorze powinny być jakieś niedopowiedzenia, ale tu są prawie same niedopowiedzenia. Poza tym niektóre sytuacje były wręcz groteskowe np. sposób w jaki główna bohaterka załatwiła głównego złola - naprawdę chciało mi się śmiać. Ciężko w tym filmie nawet ocenić grę aktorską, bo bohaterowie poza uciekaniem nie mieli więcej do roboty. Nie mieli oni też praktycznie żadnej osobowości i żadnej historii. Niby poza główną bohaterką, której to relacja zaginioną siostrą miała być głównym motorem całej sprawy. A tu mamy jedynie parę wspominków i tyle. Peter Stormare, który jest jedynym łącznikiem z grą, choć grał zupełnie inną postać, też nie miał dużo do zrobienia. I znów szkoda, bo to dobry aktor, którego atuty w ogóle nie zostały wykorzystane.
Podsumowując - jeśli ktoś szuka niewymagającego horroru na wieczór filmowy, to ten film będzie się nadawał idealnie. To coś dla lekkiego odmóżdżenia, fajnego seansu ze znajomymi z popcornem, colą i pizzą. Coś dla przyjemnego spędzenia wieczoru. Nie jest to ambitne kino, tylko coś dla rozrywki i miłego spędzenia czasu. Jeśli ktoś jest tylko na to nastawiony i nie ma wielkich oczekiwań, to jak najbardziej polecam.
Bibliografia:
- GRYOnline.pl
- Wikipedia.pl
- YouTube.com
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz