Jestem wielką fanką slasherów, a szczególnie tych z lat dziewięćdziesiątych - to były czasy mojego dzieciństwa i dlatego też mam do nich wielki sentyment. Najważniejszymi slasherami tamtych czasów był "Krzyk", "Ulice Strachu" i właśnie "Koszmar minionego lata", z czego ten ostatni jest moim ulubionym. Byłam wtedy wielką fanką serialu "Buffy: Postrach wampirów", a odtwórczyni głównej roli, czyli Sarah Michelle Gellar, właśnie zagrała w tym filmie. Wtedy oglądałam wszystko z jej udziałem. Były to czasy, kiedy w telewizji nie było wielu kanałów, a jak się chciało obejrzeć jakiś film, to trzeba było udać się do wypożyczalni kaset video - wiem w dzisiejszych czasach brzmi to jak jakaś fantastyka, ale tak było. Jako, że była dostępna tylko jedna kaseta z tym filmem, to niełatwo było ją zdobyć - jednak w końcu mi się to udało, a raczej mojej mamie. Film od razu strasznie mi się spodobał i muszę przyznać, że oglądałam go wiele razy i teraz też często do niego wracam. Niedawno okazało się, że ma powstać kolejna część. Po udanej kontynuacji "Krzyku" byłam bardzo podekscytowana tą wiadomością. Nie mogłam się doczekać premiery. Jednak zanim przejdę do umówienia najnowszego filmu, chciałam zacząć chronologicznie.
"Koszmar minionego lata" 1997
Czworo przyjaciół: Helen (Sarah Michelle Gellar), Barry (Ryan Phillippe), Julie (Jennifer Love Hewitt) i Ray (Freddie Prinze Jr.) wracają samochodem z miasteczkowej zabawy. Nastrój jest nadal bardzo imprezowy, a nastolatkowie piją alkohol. Przez to, na odludnej drodze, dochodzi do wypadku i potrącają człowieka. Bojąc się konsekwencji, pozbywają się ciała, wrzucając je do oceanu. Następnie przysięgają, że nikt nigdy nie dowie się prawdy, o tym co się stało. Jednak rok później ktoś przesyła im liściki z groźbami, w których jest napisane: "Wiem, co zrobiłeś poprzedniego lata". Czyżby ktoś jednak widział ich na miejscu wypadku? Jeśli tak, to dlaczego nie zgłosił tego na policji? Dlaczego bawi się z nimi w "kotka i myszkę"? Młodzi ludzie uświadamiają sobie, że znaleźli się w potrzasku. Muszą odnaleźć dręczącą ich osobę zanim będzie za późno. Czy jednak mogą ufać sobie nawzajem?
Ten film ma wszystko co powinien mieć świetny slasher - fantastyczny klimat, ciekawą fabułę, napięcie, zwroty akcji, interesujące postacie i dreszczyk emocji. Klimat w tym filmie jest wręcz idealny - mamy małe, nadmorskie miasteczko, tajemnicę z przeszłości, lokalne legendy i groźnego zabójcę z hakiem. Akcja tutaj nie rozwija się powoli - praktycznie od razu dochodzi do wypadku, a jednak napięcie jest umiejętnie budowane. Postacie są typowe dla slasherów, czyli mamy mięśniaka, piękność, wyrzutka pragnącego być częścią paczki i oczywiście final girl. Uważam, że mimo pewnej sztampowości, bohaterowie są ciekawi i jest to zasługa aktorów - wszyscy byli wtedy bardzo popularni, tak więc w tym filmie jest naprawdę gwiazdorska obsada, co też przyciąga. Dodatkowo historia także jest wciągająca - mamy tu pewien element miejskich legend. Wiadomo, jak to w slasherach bywa, jest tu sporo absurdów i nieprawdopodobnych scen, ale to nie przeszkadza w odbiorze - slashery takie właśnie powinny być. Mimo, że oglądałam ten film wiele razy, zawsze tak samo mnie wciąga. Dla mnie jest to najlepszy slasher wszechczasów.
"Koszmar następnego lata" 1998
Mija rok od tragicznych wydarzeń z 4 lipca, a Julie nadal nie umie się pozbierać. Cały czas miewa koszmary, odczuwa lęk, a jej związek z Rayem wisi na włosku. Dlatego kiedy jej przyjaciółka Karla (Brandy Norwood) wygrywa wycieczkę na Bahamy, uznaje że to może być sposób na odrobinę relaksu i ucieczkę od natrętnych myśli. Kiedy jednak Julie wraz z Karlą, jej chłopakiem Tyrellem (Mekhi Phifer) i przyjacielem Willem (Matthew Settle) przybywają na wyspę, nic nie idzie po ich myśli - jest to koniec sezonu i prawie wszyscy turyści wyjeżdżają, zapowiadany jest straszny sztorm, a hotel wyraźnie odbiega od luksusowych standardów. Jednak nie to jest najgorsze - tropikalna wyspa kryje prawdziwe zło, a egzotyczne wakacje zmieniają się w walkę o przetrwanie.
I mamy kolejny ciekawy i wciągający slasher. Tym razem przenosimy się na rajską wyspę, która jednak praktycznie od razu zamienia się w piekło. Ponownie bohaterowie walczą z nieuchwytnym mordercą uzbrojonym w hak. Ta część jest wprawdzie troszeczkę gorsza od poprzedniej, ale ja nadal świetnie się bawiłam. Przede wszystkim dalej film ma fantastyczny klimat - jest to wyspa na Bahamach, która jednak z powodu sztormu zostaje odcięta od świata, a na niej grasuje niebezpieczny morderca, który w przeciwieństwie do przybyszów, wydaje znać ją na wylot. Jeśli chodzi o bohaterów to trochę bardziej mnie irytowali, ale w sumie nie było źle. Było dużo akcji, trup ścielał się gęsto, wyspa miała swoją tajemnicę oraz na końcu mamy niezły plot twist. Jedyną naprawdę przerażającą rzeczą w tym filmie było to, że dwie studentki myślały, że stolicą Brazylii jest Rio de Janerio 😁. Jednak dalej film jest naprawdę świetny.
"Koszmar kolejnego lata" 2006
Kiedy w wyniku głupiego żartu ginie nastolatek, grupa jego przyjaciół postanawia milczeć, mimo że częściowo przyczynili się oni do jego śmierci. Rok później okazuje się, że ktoś wie o całym zajściu i domaga się zemsty. Młodzi ludzie za wszelką cenę próbują dowiedzieć się kto za tym stoi i dlaczego. Jednak czy wystarczy im czasu?
Nawet nie wiem czy wobec tego filmu można mówić o trzeciej części. Bohaterowie są w ogóle niezwiązani z poprzednimi, a te filmy łączy tylko motyw przewodni. Został on stworzony nie do kin, ale na kasety video, co widać - jest to raczej mało ambitna produkcja niskobudżetowa. Jest to mocno średni film - taki do obejrzenia, kiedy nie ma nic ciekawszego, a my chcemy się trochę odmóżdżyć. Historia jest naciągana, bohaterowie papierowi, ujęcia dziwne, tło szare i bez wyrazu, a zakończenie pozostawia wiele do życzenia. Jednak było kilka fajnych scen, jak np. główna bohaterka wraca do domu wyciągiem i tam ją atakuje morderca. Ta część to takie typowe "guilty pleasure" - niby tandetne, ale dziwnie wciąga. Nie jest to dobry film, ale uważam że nie jest tragicznie i można obejrzeć.
"Koszmar minionego lata" (serial) 2021
Rok po śmiertelnym wypadku, w którym zginęła ich przyjaciółka, grupa nastolatków zaczyna być gnębiona przez tajemniczego prześladowcę. Wszyscy bardzo dobrze wiedzą dlaczego. Wiedzą co zrobili. Nie wiedzą tylko, że ktoś spośród nich ma o wiele więcej do ukrycia. Czy uda im się dotrzeć do prawdy?
Na początku miałam nadzieję, że ten serial nie będzie taki zły - dużo się działo, miał nawet fajny klimat i chciałam dowiedzieć się kto za tym wszystkim stoi i dlaczego. Jednak im dalej w las, tym gorzej - historia zaczynała być coraz bardziej naciągana, bohaterowie głupi, bez wyrazu i irytujący. Zachowania głównej postaci były kompletnie bez sensu i w ogóle nikt nie zauważył nic dziwnego. Końcówka była beznadziejna, motywacje mordercy kompletnie z d....y, a podjęte decyzje wołały o pomstę do nieba. Jedyne co ratowało ten serial to to, że nawet było trochę tajemnicy w tle i oczywiście piękno Hawajów. Można obejrzeć z braku laku, ale nie należy się spodziewać jakiegoś szału.
"Koszmar minionego lata" 2025
Grupa młodych ludzi po pijaku wygłupia się na drodze, przez co dochodzi do wypadku. Rok później ktoś zaczyna ich prześladować. Nie zamierzają jednak się poddać - dowiadują się, że to już kiedyś się działo. W ich mieście, prawie trzydzieści lat temu doszło do podobnej masakry, z której ocalało dwoje ludzi. Czy jednak powrót do przeszłości pomoże zrozumieć teraźniejszość? I czy uda się uciec przed tym, co się zrobiło?
I tak dochodzimy do gwoździa programu, a raczej w tym przypadku do gwoździa do trumny. Tak niestety, był to koszmar, ale nie minionego lata, ale tego lata, mojego lata. Jest to idealny przykład tego jak koncertowo można spieprzyć coś dobrego. Ale po kolei - mamy oczywiście bardzo podobną historię jak w poprzednich filmach, czyli dochodzi do wypadku, ludzie biorący w nim udział ukrywają prawdę, a rok później ktoś zaczyna ich prześladować. Niby ogrzewany kotlet, ale można było z tego coś wyłuskać - jednak nie tutaj. W tym filmie ta fabuła kuleje od początku do końca, w ogólne nie wciąga i jest bardzo grubymi nićmi szyta. Jednak nawet nie to jest najgorsze, najgorsi są bohaterowie - nudni, płytcy, irytujący i bezdennie głupi. Nie było kompletnie nikogo, do kogo można by poczuć choć cień sympatii. A najgorsze były dwie przyjaciółeczki, które chyba z założenia miały być tymi "silnymi kobietami", a były po prostu tępe i wulgarne, a ich dialogi żenujące. Najbardziej tragiczna była pani blondyna korzystająca z usług astrologa-empaty. Jak tylko otwierała usta, to od razu skręcało mnie w żołądku. Naprawdę kibicowałam mordercy, żeby w końcu się ich wszystkich pozbył - zrobiłby wielką przysługę światu. Nie pomógł tutaj nawet powrót bohaterów z oryginału - Jennifer Love Hewitt wyglądała jakby się nudziła, a jej bohaterka w ogóle nie była zaangażowana emocjonalnie. Jedynie Freddie Prinze Jr. coś tam próbował to ciągnąć, ale miał tak beznadziejnie napisaną rolę, że nie miał szans. Bardzo rozczarowało mnie małe cameo mojej ulubionej aktorki, czyli Sary Michelle Gellar - było dziwne i nic nie wnosiło. Do ostatnich scen można by było jednak jakoś to przełknąć, jako mocno średni slasherek do obejrzenia z braku laku, ale końcówka pogrążyła i tak tonący statek. W pewnym momencie miałam takie nieprzyjemne uczucie, że ta historia zmierza w bardzo niedobrym kierunku, ale mówię sobie "no chyba by tego nie zrobili" - a jednak zrobili. To była totalna, kompletna masakra, tragedia, dramat - nie wiem jakiego innego słowa mam użyć. Chyba końcówka miała szokować, ale we mnie wzbudziła po prostu niesmak. I zdziwienie, że można się tak samozaorać. Dawno tak nie zjechałam żadnego filmu, jednak tutaj zniszczono mój ulubiony slasher. Bardzo żałuję, że nie mogę tego odzobaczyć. A można było zrobić to dobrze - tak było w przypadku najnowszych "Krzyków" oraz niedawnego "Oszukać Przeznaczenie". I miałam nadzieję, że tak będzie - w końcu te filmy się udały. Jednak nie w tym przypadku. Ten serdecznie odradzam - lepiej sięgnąć po raz setny po oryginał.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz