czwartek, 10 lipca 2025

MOONDRIVE SHADOWS - COURTNEY SUMMERS "SADIE"

 

      Dzisiaj kolejna część serii Moondrive Shadows, czyli młodzieżowych thrillerów od Wydawnictwa Moondrive. Tym razem jest to książka Courtney Summers pt. "Sadie".
           Małym miasteczkiem wstrząsa okropna zbrodnia - w opuszczonym domu zostają odnalezione zwłoki trzynastoletniej Mattie. Kiedy policja nie ma żadnych tropów, jej starsza siostra Sadie postanawia wziąć sprawy w swoje ręce. Nie ma zamiaru poddać się w poszukiwaniu prawdy. Jednak wkrótce dziewczyna znika. O jej sprawie dowiaduje się znany dziennikarz West McCray, który tworzy o niej podcast true crime zatytułowany "The Girls". Postanawia udać się tropem Sadie i znaleźć rozwiązanie sprawy. Czy jednak Sadie udało się dotrzeć do prawdy?


            Muszę przyznać, że o ile poprzednia książka mi się podobała, co do tej mam sporo uwag. Zacznijmy jednak od pozytywów - temat podjęty w książce jest bardzo ciekawy, ale też przede wszystkim bardzo ważny. Ktoś skrzywdził dziecko w straszny sposób i nie została mu wymierzona sprawiedliwość. Co najgorsze zarówno Mattie jak i Sadie były w bardzo ciężkiej sytuacji życiowej, przez co łatwiej im było zostać ofiarami. Ich uzależniona od narkotyków matka nie tylko się nimi nie zajmowała, ale też przyprowadzała do domu różnych mężczyzn - chyba nie trzeba mówić jak bardzo jest to groźne. Jednak mimo tego dziewczynki starały się jak mogły. Szczególnie starsza - Sadie, która bardzo kochała swoją młodszą siostrę. Dlatego też starała się, aby Mattie miała jak najlepsze życie. Nietrudno podziwiać Sadie - była skrzywdzonym, pogardzanym i wyśmiewanym dzieckiem. Od małego się jąkała, przez co była obiektem drwin ze strony rówieśników. Jednak to i tak było najlżejsze co ją spotkało. Mimo tego przeogromnego cierpienia nie poddała się, ponieważ miała cel - życie jej ukochanej siostrzyczki. Kiedy nawet to jej odebrano, nie załamała się. Postanowiła za wszelką cenę wymierzyć sprawiedliwość. Jej niesamowita odwaga, determinacja, siła i bezwarunkowa miłość, pozwoliły jej zostać prawdziwą bohaterką. Możemy dokładnie odczuwać to co Sadie, ponieważ całą sprawę poznajemy z dwóch perspektyw - właśnie jej oraz podcastu "The Girls", gdzie przeprowadzane są wywiady z różnymi świadkami. Jest to bardzo ciekawy zabieg - ja z zainteresowaniem śledziłam jak dziennikarz krok po kroku odtwarza drogę Sadie, jednak w pewnym stopniu ją uzupełniając. Uwielbiam podcasty true crime, więc dla mnie było to naprawdę wciągające. Tak więc "Sadie" jest powieścią o miłości, walce o sprawiedliwość za wszelką cenę, niezapomnianych krzywdach, sile, odwadze i wierze w lepsze jutro. Ale......


            I tu pojawia się moje "ale". Mimo, że książka porusza bardzo ważny temat - ja nie tego oczekuję od thrillera. Moim zdaniem to nawet nie był thriller, tylko dramat obyczajowy, czyli gatunek, którego osobiście nie cierpię. Ja czytam książki głównie dla rozrywki - chcę poznać ciekawą i wciągającą historię, poczuć dreszczyk emocji, być zaszokowana zwrotami akcji. Ale jednak nadal dobrze się bawić, a tutaj w ogóle się nie bawiłam, wręcz przeciwnie - byłam strasznie zdołowana. Czytam książki, żeby mnie wyrywały z dołka, a nie jeszcze bardziej w niego zakopywały. Dlatego właśnie nie lubię dramatów. Omijam nawet ciężkie thrillery - wolę te lżejsze jak Young Adult. Mało to mamy w życiu dookoła dramatów, o których non stop się słyszy? Ja właśnie chcę się od tego oderwać, a tutaj poczułam się oszukana - w tej książce nie było żadnej tajemnicy, bardzo szybko wiemy o co chodzi, nie znamy tylko szczegółów. Nie mamy tu typowego śledztwa, podejrzanych, mylenia tropów, zwrotów akcji itp. O ile poprzednia książka była klasycznym thrillerem, to ta w ogólne nim nie jest. Jest to po prostu smutna historia i tyle. Zakończenie jest w miarę, jednak może powodować irytację. Jednak chce podkreślić książka nie jest zła - jest dobrze napisana, porusza bardzo ważny temat, jest przejmująca i dla osób, które lubią tego typu literaturę, na pewno będzie bardzo ciekawa. Ona jest po prostu zła dla mnie - jak chcę tajemnicę, niewyjaśnione, dziwne okoliczności, mylenie śladów, wciągające śledztwo itp. Jak będę chciała się zdołować, to sobie włączę wiadomości. Jednak podkreślam - na pewno znajdą się czytelnicy, którym ta książka się spodoba - to już każdy musi ocenić sam. 


            Jeśli macie ochotę poczytać o poprzedniej pozycji z serii Moondrive Shadows serdecznie zapraszam: http://www.kryminalgrozatajemnica.com.pl/2025/06/moondrive-shadows-megan-lally-to-nie.html



    
        Bibliografia:

piątek, 27 czerwca 2025

MOONDRIVE SHADOWS - MEGAN LALLY "TO NIE MOJE IMIĘ"

 

        "Moondrive Shadows" to nowa seria młodzieżowych thrillerów od Wydawnictwa Moondrive. Niedawno miała miejsce premiera pierwszej części, czyli książki Megan Lally pt. "To nie moje imię". Kiedy po raz pierwszy przeczytałam o tej serii, to bardzo mnie ona zainteresowała, ponieważ pomyślałam sobie, że może to być coś w stylu "Ulicy Strachu", czy książek Natashy Preston, które uwielbiam. Dlatego też bardzo chętnie po nią sięgnęłam. Czy tej serii uda się skraść moje serce?
            Kiedy młoda dziewczyna budzi się na poboczu drogi pośrodku niczego, jest obolała i zdezorientowana. Jednak po chwili dociera do niej, że nic nie pamięta - ani tego kim jest, ani swojej przeszłości. Nie wie nawet jak ma na imię. Kiedy na komisariat policji zgłasza się człowiek, który rzekomo jest jej ojcem, powinna poczuć ulgę - jednak tak nie jest. Kilkaset kilometrów dalej Drew desperacko poszukuje swojej zaginionej dziewczyny Loli. W ich małym miasteczku wszyscy uważają go za winnego. Jednak on nie zamierza poddać się w walce o prawdę. Czy te sprawy mogą się ze sobą łączyć?


            Muszę przyznać, że ta książka mi się podobała, jednak z paroma "ale". Zacznę od pozytywów. Przede wszystkim książka napisana jest w sposób lekki, przyjemny i wciągający. Historia jest dosyć ciekawa i mamy ochotę dowiedzieć się więcej. Cała fabuła prowadzona jest dwutorowo: z perspektywy Mary oraz Drew i uważam, że był to bardzo dobry pomysł. Obie postacie są w porządku - nie irytują zanadto, mają dosyć ciekawe osobowości, a ich przemyślenia nie są wywodami zblazowanych nastolatków. Oboje znaleźli się w sytuacji nie do pozazdroszczenia i radzą sobie jak umieją. Mary straciła pamięć i nie wie kim jest, a jednak stara się ufać swoim instynktom. Drew pragnie za wszelką cenę odnaleźć swoją dziewczynę i to nie tylko dlatego, że mu na niej zależy i chce udowodnić swoją niewinność. Widać, że jest to odważny młody człowiek, który nie cofnie się przed niczym, aby dowiedzieć się prawdy. Uważam, że obie te postacie są bardzo dobrze poprowadzone i pasują do tej historii. Na uwagę zasługują też bohaterowie drugoplanowi, czyli przyjaciele Drew - Autumn i Max. Autumn jest taką dziewczyną z charakterem i mimo, że na początku nie wierzy Drew, potrafi przyznać się do błędu. Max jest prawdziwym przyjacielem, który potrafi okazać wsparcie w najtrudniejszym momencie. 


               Klimat książki też jest w porządku - mamy małe miasteczko, tajemnicze zaginięcie, utratę pamięci, desperackie poszukiwanie prawdy i poczucie, że coś jest nie tak. Akcja jest dosyć wartka, praktycznie cały czas coś się dzieje i nie ma zbędnych dłużyzn, ani rozwleczonych opisów. Fabuła jest prosta, lekka i przyjemna, jednak czy nie za prosta? 
            I tu właśnie przechodzimy do tego "ale". Historia przedstawiona w książce nie jest żadną innowacją - były już dziesiątki tego typu spraw. Bardzo łatwo domyśleć się o co chodzi i do tego nie trzeba być Sherlockiem Holmesem. Nic mnie w tej książce nie zaskoczyło, a zwroty akcji były do przewidzenia. Zakończenie jest ok, jednak w ogóle nie wyrywa z butów. Czytając tą książkę miałam wrażenie, że gdzieś to już wszystko widziałam, dlatego też nie odczuwałam żadnego dreszczyku emocji. Fabuła prawie w ogólnie nie trzyma w napięciu, może na początku. Potem wszystko praktycznie staje się jasne i na samym końcu jest trochę akcji. Klimat jest przyzwoity, ale nie tak fantastyczny jak w wymienionych na początku książkach. Może to u mnie wynika z tego, że ja jestem starym wyjadaczem thrillerowym, ale dla nastolatków, którzy dopiero rozpoczynają przygodę z tym gatunkiem, książka będzie w sam raz. Jednak podkreślam, że ta książka nie była zła - bardzo dobrze mi się ją czytało, była ciekawa, a cała historia nawet mnie wciągnęła. Dlatego też mam zamiar przeczytać pozostałe książki z tej serii. Myślę, że dla kogoś poszukującego lekkiego thrillera z ciekawą historią i klimatem, ta książka będzie bardzo dobrym wyborem. 



    Bibliografia:

czwartek, 5 czerwca 2025

OLIVIA WORLEY "DEBIUTANTKI"

 

        Właśnie miała miejsce premiera najnowszej książki Olivii Worley pt. "Debiutantki". Olivia Worley to amerykańska autorka thrillerów Young Adult, której debiutancka powieść zatytułowana "Jesteśmy obserwowani", osiągnęła spory sukces. Ja osobiście bardzo lubię tego typu thrillery, ponieważ zazwyczaj są one lżejsze niż te standardowe, a często nie mam ochoty na coś ciężkiego. Książka "Jesteśmy obserwowani" nawet mi się podobała, dlatego też sięgnęłam po kolejną. 
      Co roku w Nowym Orleanie odbywa się Bal Debiutantek zwany Les Masques. Jest to najważniejsze towarzyskie wydarzenie, pełne blichtru i przepychu. Jednak jak to mówią "nie wszystko złoto co się świeci". Przed rokiem Królowa Balu - Margot Landry umarła w tragicznych okolicznościach, a a obecna Królowa..............znika bez śladu. Udało jej się jednak wysłać wiadomość do trzech koleżanek - Vivian, Piper i April. Choć dziewczyny są całkowicie różne i wydaje się, że nic ich nie łączy, postanawiają połączyć siły, aby dowiedzieć się, co stało się z ich koleżanką. Okazuje się, że wpadają na trop spisku, który sięga głęboko w elity Nowego Orleanu. Od tej pory dziewczyny znajdują się w śmiertelnym niebezpieczeństwie, a zagrożenie może znajdować się bliżej niż podejrzewają. 


     Muszę przyznać, że ta książka nawet mnie zaskoczyła, co ostatnio bardzo rzadko się zdarza. Książka "Jesteśmy obserwowani" podobała mi się i dobrze mi się ją czytało, ale nie żebym była jakoś szczególnie zachwycona. Ale "Debiutantki" naprawdę bardzo mi się spodobały. Po pierwsze i najważniejsze - miały świetny klimat. Mamy tutaj Nowy Orlean - niesamowicie barwne, piękne, zabytkowe i interesujące miasto. Moim marzeniem jest podróż po Stanach Zjednoczonych, a Nowy Orlean jest na mojej liście miast do zobaczenia. Jest to wspaniałe miasto z ciekawą historią, tradycjami, niesamowitą kuchnią, wspaniałą jazzową muzyką i pięknymi krajobrazami. Oczywiście Nowy Orlean słynie również z wielkich karnawałowych parad i balów maskowych. I właśnie wokół takich wydarzeń kręci się nasza historia. Bardzo mi się podobały ciekawe wstawki na temat tzw. krew, czyli organizacji zajmujących się przygotowaniem parad na święto Mardi Gras, które jest zwieńczeniem karnawału. Okazuje się, że to nie są po prostu jakieś grupki ludzi, które budują platformy i decydują, która będzie wystawiona jako pierwsza, ale organizacje przypominające tajne kluby. Uważam to za bardzo ciekawe - uwielbiam historię o tajnych stowarzyszeniach. Jest to taki wątek trochę "dark academia", którego jestem wielką fanką.  



       Do tego mamy tutaj świat elit z całym jego dobrodziejstwem inwentarza - czyli owszem blichtr, bogactwo, władza itp. Jednak w życiu nie ma nic za darmo. Świetnie w tej książce jest pokazane jak bardzo ci ludzie muszą dbać o pozory, o dobrą opinię, o to żeby ich dzieci dostały się na najlepsze uczelnie, często kosztem ich zdrowia psychicznego. Jak często te dzieci nie mogą mieć własnego zdania, ba nawet własnego życia, bo ich przyszłość została z góry zaplanowana. Jak bogactwo i władza uderzają do głowy i potrafią demoralizować ludzi. Jak ich arogancja i próżność powoduje, że czują się ponad wszystko i wszystkich i uważają, że ich prawo i zasady nie dotyczą. Wiem, że to są dosyć oczywiste rzeczy, jednak podobało mi się jak zostały przedstawione. 
        W takiej oto atmosferze mamy nasze trzy bohaterki, które o dziwo da się lubić i które aż tak bardzo nie irytują swoim zachowaniem. Są to dziewczyny z charakterem, inteligentne i odważne - nawet jeśli ich odwaga często miesza się z głupotą, ale w końcu są to nastolatki. Jednak dziewczyny, nawet kiedy postępowały głupio, nie robiły tego w sposób irytujący - po prostu radziły sobie jak umiały. I fajnie też, że nie są to postacie idealne i kryształowo czyste - każda z nich "ma coś za uszami". Najbardziej podobała mi się Piper - miała moim zdaniem najciekawszą osobowość i była dosyć pyskata. Postacie drugoplanowe są też dobrze rozpisane - szczególnie zaginiona Lily, której postać wydaje się być osią całej sprawy. 
     Sama intryga kryminalna jest ciekawa i wciągająca. I owszem nie jest to poziom Królowej Kryminałów, jednak uważam ją za naprawdę dobrą. I może zakończenie nie wyrwało mnie z butów, to mnie osobiście zadowoliło. Akcja w książce była naprawdę wartka - dużo się działo np. pościgi, ucieczki, znajdowanie tajemniczych listów, udział w spotkaniach w tajnym klubie, śledztwo w sprawie morderstwa itp. Dzięki temu od książki ciężko było się oderwać.


     Oczywiście było trochę absurdów, jak to zwykle w książkach Young Adult bywa. Przykładowo trzy nastolatki bez większych problemów dostały się do supertajnego klubu, gdzie swoje niecne występki ukrywała elita najbogatszych i najbardziej wpływowych mieszkańców miasta i bez większych problemów się z niego wydostały i to nawet więcej niż raz. Wydawałoby się, że takie grupy raczej będą pilniej strzegły swojego miejsca spotkań. Albo, że te same trzy nastolatki może nie rozwaliły systemu, który tam funkcjonował od dziesiątek, a nawet setek lat, ale poważnie go naruszyły. Chyba się trochę te elity rozleniwiły, albo należą do nich coraz głupsi ludzie. Jednak mnie to wszystko nie przeszkadzało w odbiorze - więcej było zalet niż wad. Książka naprawdę bardzo mi się spodobała i mam nadzieję przeczytać więcej tej autorki. Serdecznie polecam. 


    Jeśli chcecie dowiedzieć się więcej o poprzedniej książce autorki zapraszam: http://www.kryminalgrozatajemnica.com.pl/2024/08/olivia-worley-jestesmy-obserwowani.html


        
    Bibliografia:

czwartek, 29 maja 2025

ULICA STRACHU - KRÓLOWA BALU



         "Ulica Strachu" R. L. Stine'a to dla mnie sentymentalna seria. Pozwala mi wracać myślami do mojego dzieciństwa i to właśnie od niej zaczęłam pisać mojego bloga. Dla przypomnienia - R. L. Stine to amerykański autor książek dla młodzieży, w tym znanych serii "Gęsia skórka" i właśnie "Ulica Strachu". Pisze głównie książki z pogranicza horroru i kryminału. Często nazywany jest młodzieżowym Stephenem Kingiem. "Gęsia skórka" to seria horrorów dla dzieci, na podstawie której powstał znany w latach dziewięćdziesiątych serial. "Ulica Strachu" to seria książek kryminalno-sensacyjnych z nutką horroru dla młodzieży. Opowiada ona o Ulicy Strachu w małym miasteczku Shadyside, która owiana jest legendą i na której dzieją się niepokojące rzeczy. Chociaż seria liczy sobie wiele pozycji to w Polsce niestety wydano ich bardzo mało. Najciekawsze według mnie książki to m.in. "Co usłyszała Holly", "Weekend w górach", "Tajemnicze wyznanie" czy "Złamane serca". Wszystkie te książki mają niesamowicie klimatyczne okładki, które już same w sobie wywołują dreszczyk emocji. Kilka lat temu Wydawnictwo Media Rodzina wydało jeszcze trzy książki z tej serii, a mianowicie "Zabójcze gry", "Dziewczyna znikąd" oraz "Kill znaczy zabić", które również mi się podobały. Zbiegło się to oczywiście z premierą trylogii "Ulica Strachu" na Netflixie, która jest luźno (bardzo luźno) oparta na twórczości R.L. Stine'a


        Pierwsza część zatytułowana "Ulica Strachu - 1994" opowiada o zmaganiach grupki przyjaciół z prześladującą ich miasteczko klątwą. Shadyside znane jest z dwóch rzeczy - seryjnych morderców, których ma w swojej historii zdecydowanie powyżej normy oraz klątwy siedemnastowiecznej czarownicy Sary Fier. Kiedy ukochana Deeny zostaje opętana przez ducha wiedźmy, ta postanawia zrobić wszystko, aby ją ocalić. Jednak nie wie jak straszliwe zło skrywają dzieje Shadyside. 
      W drugiej części pt. "Ulica Strachu - 1978" poznajemy historię jedynej ocalałej z masakry dokonanej przez mordercę na obozie letnim Nightwing. Dwie siostry przypadkowo trafiają na historię wiedźmy Sary Fier. Kiedy jednak są blisko rozwiązania zagadki, obozowicze zostają zaatakowani przez szalonego mordercę. 
         Trzecia część - "Ulica Strachu - 1666" opowiada o życiu Sary Fier i początkach osad Shadyside i Sunnyvale. Dzięki zagłębieniu się w tą historię Deenie w końcu udaje się poznać prawdę. Czy jednak prawda ją wyzwoli? 
         Jak pisałam już w poprzednich postach jestem wielką fanką "Ulicy Strachu" - mam na myśli oczywiście książki. Jednak trylogia Netflixa również mi się bardzo podobała, a w szczególności druga część. Filmy te moim zdaniem mają bardzo fajny klimat i ja osobiście świetnie się na nich bawiłam. Wiadomo, nie są to ambitne dzieła, ale przecież nie o to w slasherach chodzi. Dlatego też niesamowicie mnie podekscytowała wieść, że powstanie czwarta część. I właśnie miała ona premierę w piątek 23 maja. Z niecierpliwością wzięłam się za oglądanie. Jak Shadyside wypadło tym razem?

"Ulica Strachu: Królowa balu"

        Shadyside, rok 1988 r. Nieśmiała Lori (India Fowler) postanawia wziąć udział w konkursie na Królową Balu. Chce udowodnić sobie i innym, że nie jest tylko przegraną dziewczyną z trudną przeszłością - wobec jej matki były podejrzenia, że zabiła jej ojca. Kiedy wydaje się, że ta mało popularna dziewczyna ma jednak szansę na wygraną, ktoś zaczyna zabijać kandydatki. A Lori będzie następna.  
           Już z góry muszę przyznać, że................. znów bawiłam się świetnie. Chociaż ta część nieco różni się od poprzednich, to jest utrzymana w charakterystycznej dla nich konwencji. Mamy tutaj typowy slasher przywodzący na myśl takie filmy jak "Bal maturalny", "Carrie", czy "Krzyk". Oto nieśmiała dziewczyna postanawia wyjść ze swojej skorupy i wziąć udział w konkursie na tytułową Królową Balu. Owa nieśmiała dziewczyna ma zbuntowaną przyjaciółkę - chłopczycę, która gdzieś ma wszelakie konwenanse i zasady. Udziałem w konkursie naraża się klice popularnych dziewczyn, na czele której stoi najwredniejsza z nich. Do tego podoba jej się chłopak owej "wrednej dziewczyny". Oprócz tego okazuje się, że wiele osób ma dość rządów sukowatej kliki i staje po stronie nieśmiałej dziewczyny. Kiedy wszystko zaczyna się układać na scenę wchodzi psychopatyczny morderca w masce i zaczyna się masakra. Brzmi sztampowo prawda? Tak jakby "Wredne dziewczyny" spotkały "Krzyk". Jednak to co pozornie wygląda na nudne i powtarzalne, jest jednocześnie siłą tego filmu - fani klasyki slasherów powinni być zachwyceni. Twórcy silnie nawiązują do starych filmów, jednocześnie się tym bawiąc. I to wszystko utrzymane jest w klimacie Ulicy Strachu. Postacie są typowe dla slasherów - mamy więc final girl, przystojniaka, kujona, wredną sukę itp. I oczywiście zachowują się oni głupio, ale budzą sympatię. Szczególnie podobała mi się najlepsza przyjaciółka Lori - Megan, czyli taka "dziewczyna z jajami", która ma charakter, jest odważna i nieustępliwa. 
        Na dużą uwagę zasługuje tutaj muzyka - niesamowity klimat lat osiemdziesiątych i ich najlepsze przeboje. Ja osobiście uwielbiam muzykę z tamtych lat, a w tym filmie była ona naprawdę świetnie dobrana. Jest też oczywiście bardzo krwawo - morderca dosłownie szlachtuje swoje ofiary i leje się mnóstwo krwi. Akcja jest wartka i ani przez sekundę się nie nudziłam. Do tego mamy kilka ciekawych pomysłów, a zakończenie uważam za satysfakcjonujące. I tak, ten film to nic nowego, a kalka kilku znanych filmów. I tak, nie jest to ambitna opowieść, do tego trącąca tandetą. Jednak mnie to w ogólne nie przeszkadzało - slasher taki właśnie powinien być. Dlatego nie jest to rodzaj horroru, który każdemu fanowi kina grozy przypadnie do gustu. Ja jednak miałam świetną rozrywkę, a po to właśnie oglądam filmy. Widzę, że seria "Ulica Strachu" ma spory potencjał stać się swojego rodzaju uniwersum. Ja osobiście jak najbardziej proszę o więcej. 

    
    Poprzednie części Ulicy Strachu:


    Książki "Ulica Strachu":


 Bibliografia:

  1. Filmweb.pl
  2. YouTube.com

        

czwartek, 22 maja 2025

JASON REKULAK "OSTATNI GOŚĆ WESELNY"

        Ślub jest jednym z najpiękniejszych, ale też najbardziej stresujących dni w życiu. Szczególnie dla panny młodej, ponieważ to zazwyczaj ona wszystko organizuje oraz ma gdzieś w głowie swoje marzenia o idealnym ślubie. Bardzo często jest się też wtedy pod ogromną presją. Nie dziwne jest, że wiele osób tego nie wytrzymuje. Jednak zupełnie inną sytuację związaną z weselem miał bohater najnowszego thrillera Jasona Rekulaka pt. "Ostatni gość weselny". I wierzcie mi, źle ułożone kwiaty, nieodpowiednie kolory, czy problem ze wciśnięciem się w suknię ślubną to przy tym pestka. Z prozą Jasona Rekulaka spotkałam się przy okazji książki pt. "Tajemne rysunki", która była naprawdę świetna. Dlatego też bardzo chętnie sięgnęłam po kolejną. 
            Kiedy po trzech latach milczenia, do kierowcy firmy kurierskiej Franka Szatowskiego, odzywa się jego córka Maggie, mężczyzna jest wniebowzięty. Cieszy się jeszcze bardziej kiedy córka zaprasza do na swój ślub. Okazuje się, że dziewczyna wychodzi za mąż za syna bogatego biznesmena. Wszystko to wydaje się sielankowe i Frank jest bardzo szczęśliwy - jednak do czasu. Wkrótce mężczyzna zauważa niepokojące rzeczy - jego przyszły zięć Aidan dziwnie się zachowuje, jego rodzina zdaje się coś ukrywać, a na domiar złego okazuje się, że poprzednia dziewczyna Aidana zaginęła w tajemniczych okolicznościach. Od tej pory Frank zaczyna poważnie bać się o swoją córkę, a wkrótce dochodzi do tragedii. 


     Od razu muszę przyznać, że ta książka podobała mi się mniej od "Tajemnych rysunków". Tamta książka była świetna, ponieważ był to thriller z nutką horroru, a jest to naprawdę fantastyczne połączenie. Do tej książki mam trochę zastrzeżeń, ale to nie znaczy, że mi się ona nie podobała, wręcz przeciwnie bardzo mnie wciągnęła. I to jest właśnie tutaj najlepsze - autor naprawdę potrafi zainteresować ciekawym pomysłem. Z pozoru mogłoby się wydawać, że jest to sprawa dosyć banalna - wesele jest momentem kiedy zjeżdża się rodzina, która często jest ze sobą skłócona. Jako, że niektórzy za sobą nie przepadają to nie przebywają ze sobą na co dzień. Na ślub jednak wypada przybyć, a gęsta atmosfera i alkohol robią swoje. Kolejną kwestią jest to, że bogaczom wydaje się, ze mogą więcej, ich zasady nie dotyczą, a jak coś się wydarzy to mają tyle pieniędzy, że mogą to zatuszować. Tutaj jednak sprawa nie jest taka prosta, a pozory naprawdę mylą. Intryga jest bardzo dobrze skonstruowana i chociaż z czasem powoli zaczynamy rozumieć o co chodzi, to jednak dużo rzeczy potrafi nas zaskoczyć. I w tym miejscu mam mały zarzut - moim zdaniem prawdę poznajemy zbyć wcześnie, aby tak naprawdę wyrwała nas z butów. Owszem, jest ona dosyć szokująca, ale nie zaskakuje tak bardzo. Rozumiem, że pewne wydarzenia miały być swojego rodzaju epilogiem, ale ja lubię się dowiadywać prawdy na samym końcu - takie małe przyzwyczajenie z książek Agathy Christie. Lubię być w napięciu do samego końca, aby ten dreszczyk emocji trwał jak najdłużej. Mimo tego rozwiązanie sprawy mi się podobało, choć można powiedzieć, że zamieszane osoby robiły naprawdę obrzydliwe rzeczy. 


         Inną kwestią są postacie - bardzo dobrze skonstruowane, nie jednowymiarowe. Poza głównym bohaterem, czyli Frankiem (o jakże polsko brzmiącym nazwisku) oraz dziewczynką Abigail, praktycznie każdy ma tu "coś za pazurami". Nie wiemy czy możemy im ufać czy nie, a raczej jesteśmy nastawieni na nie. Ja osobiście polubiłam Franka - to taki prostolinijny facet, który chciał jak najlepiej dla swojej córki i był bardzo krytyczny wobec siebie. Było mu bardzo ciężko po śmierci żony, jednak próbował dać z siebie wszystko. Polubiłam też Abigail, która przebywała w rodzinie zastępczej, doświadczyła strasznych rzeczy, a mimo tego starała się cieszyć z życia. Jeśli chodzi o pozostałych, to nie mogę za dużo powiedzieć, żeby nie spoilerować jednak tutaj naprawdę wiele osób nosi maskę i dopiero pod koniec wychodzi jak wielki mrok się pod nią kryje. Było to naprawdę ciekawe, ale budziło też mój niesmak.  
           Akcja jest dosyć wartka i można powiedzieć, że od razu dużo się dzieje. Nasz bohater dosyć szybko uświadamia sobie, że coś jest nie tak. Na początku są to małe rzeczy, jednak` jak najbardziej znaczące. Sekret goni sekret, ludzie dziwnie się zachowują, a to co się dowiaduje nasz bohater jeży włosy na głowie. Poza ostatnimi rozdziałami jest to nam w odpowiedni sposób dawkowane - tak aby trzymać nas w zaciekawieniu, a jednocześnie nie nudzić. 
       Bardzo podobał mi się też klimat - oto zwykły kurier ma okazję zobaczyć świat bogatych i wpływowych od wewnątrz. Świat tak całkowicie różny od jego własnego. I oczywiście nie ma w tym nic dziwnego, że na początku można się tym zachłysnąć - bogactwo, luksusy na jakie nie stać przeciętnego człowieka, służalczość innych. A jak wiadomo do dobrego człowiek szybko się przyzwyczaja. Jednak nasz bohater dosyć szybko zostaje sprowadzony na ziemię - w życiu nie ma nic za darmo, a to bogactwo i blichtr mają swoją cenę, jak się okazuje dosyć mroczną. 
            Chociaż mam parę zastrzeżeń co do tej książki, to jednak uważam, że była całkiem dobra. Tak naprawdę nie podobało mi się dosyć szybkie rozwiązanie sprawy i  częściowo zakończenie. Poza tym książka była naprawdę ciekawa - wciągnęła mnie od pierwszych stron. Autor miał ciekawy pomysł i dobrze go zrealizował. Postacie były interesujące, a wraz z rozwojem wydarzeń, zagłębiając się w tą mroczną historię, naprawdę miałam ochotę na więcej. Serdecznie polecam. 



    Bibliografia:

sobota, 17 maja 2025

FREIDA MCFADDEN "NIE KŁAM"

 

        Freida McFadden to amerykańska pisarka znana z serii thrillerów "Pomoc domowa". Pierwszy raz spotkałam się z jej twórczością kiedy sięgnęłam po książkę zatytułowaną "Zamknięte drzwi". Bardzo zainteresował mnie jej opis i byłam ciekawa, czy książki tej autorki są tak dobre jak wszyscy mówią. I książka naprawdę mi się spodobała. Dlatego też sięgnęłam po kolejną pt. "Dobra koleżanka". Ta podobała mi się trochę mniej, ale też była dobra. W tamtym tygodniu została wydana jej najnowsza książka pt. "Nie kłam".
     Młode małżeństwo - Tricia i Ethan poszukują idealnego domu. Kiedy trafiają na imponującą posiadłość na odludziu wydaje się, że ich marzenie się spełni. Jednak kiedy śnieżyca odcina im drogę powrotną, dom zaczyna ich przerażać. Okazuje się bowiem, że jego właścicielka - psychiatra doktor Adrienne Hale, zaginęła w tajemniczych okolicznościach. Tricia przez przypadek natrafia na tajny schowek pełen kaset magnetofonowych z sesji terapeutycznych doktor Hale. Z nudów postanawia ich posłuchać i bardzo szybko zaczyna żałować swojej decyzji. 
           Uważam, że pomysł na fabułę tej książki jest bardzo ciekawy, mimo że z początku może wydawać się trochę sztampowy - młodzi ludzie z powodu śnieżycy utknęli w domu na odludziu, który oczywiście ma swoje sekrety. Cztery lata wcześniej zaginęła poprzednia właścicielka - znana psychiatra. Kobieta nagrywała swoje sesje z pacjentami - jak można się domyśleć nie są to ludzie, którzy mają problem, bo partner ich zdradza. To, co ich dręczy, jest o wiele bardziej mroczne. Wraz z Tricią, która postanowiła posłuchać nagrań, zagłębiamy się w coraz większy mrok. I co ciekawe sesje z pacjentami, szczególnie z jednym, mówią nam wiele nie tylko o nich, ale o samej pani doktor. Można powiedzieć, że akcja prowadzona jest trzytorowo - mamy tu Tricie z Ethanem i to co przydarza się im w opuszczonym domu, sesje terapeutyczne oraz przemyślenia Adrienne. Jest to zabieg, który bardzo mi się podobał - prawdę poznajemy stopniowo, z trzech różnych punktów widzenia, które pod koniec niczym klocki układają się w jedną całość. Sesje doktor Hale odegrały kluczową rolę w tym co jej się przydarzyło, dlatego trzeba je czytać z uwagą. I to właśnie jest w tej książce najlepsze - dzięki temu powieść ma świetny klimat. 


        Jest to naprawdę trzymający w napięciu thriller - nasi nowożeńcy przebywają w domu na pustkowiu, słyszą dziwne dźwięki, przedmioty zmieniają swoje miejsce, a w samym domu doszło do tajemniczego zaginięcia. Brzmi jak rodem z horroru, prawda? To wszystko bardzo mi się podobało. Jeśli chodzi o samą intrygę jest ona interesująca, dobrze skonstruowana i bardzo wciąga. Trochę muszę się jednak przyczepić do zakończenia - częściowo przewidziałam o co tutaj chodzi, a poza tym autorka powiela pewien schemat znany z innej jej książki. Poza tym pewna część rozwiązania sprawy nie do końca mi odpowiada. Uważam też, że niektóre mylne tropy podrzucane nam przez autorkę, były trochę nazbyt oczywiste.


          Inną sprawą, która mnie trochę wkurzała w tej książce są postacie - naprawdę irytujące. Poza chłopakiem Adrienne Lukem, nikt nie wzbudził mojej sympatii. Tricia wydawała mi się postacią pozbawioną charakteru, podporządkowaną mężowi. On znów wyglądał mi na próżnego typa, przekonanego o tym, że wszystko wie najlepiej. Za to doktor Hale dla mnie była zimną kobietą, uważającą się za lepszą od innych i bez skrupułów wykorzystującą ludzi do własnych celów. Jednak rozumiem, ze te postacie musiały być właśnie takie, aby intryga miała sens. Gdyby Adrienne była empatyczną, skromną kobietą, nie znalazłaby się w sytuacji w jakiej się znalazła. Trochę mi to przeszkadzało w zakończeniu, ale nie było źle.
             Ogólnie "Nie kłam" uważam za dobrą książkę. Była wciągająca, miała fajny klimat, interesującą fabułę, prowadzoną wielotorowo i nie miała wielu dłużyzn. Było kilka rzeczy, które mi się nie podobały, ale nie przeszkadzało mi to bardzo w odbiorze. Ja osobiście dobrze się bawiłam i mam ochotę sięgnąć po inne książki tej autorki. Dlatego też serdecznie polecam. 


    Bibliografia:

czwartek, 8 maja 2025

"AGATHA CHRISTIE. ŚWIAT ZAGADEK"

        Ostatnio Wydawnictwo Dolnośląskie wydało książkę, która będzie prawdziwą ucztą dla wielbicieli zagadek i Królowej Kryminałów. Chodzi mianowicie o zbiór łamigłówek zatytułowany "Agatha Christie. Świat zagadek". Dla mnie oczywiście nie ma większej pisarki od Agathy Christie. Jej książki kocham najbardziej na świecie i uważam ją za mistrzynię tworzenia intrygi kryminalnej. Dlatego też bardzo ucieszyłam się z tej książki. Jestem także wielką fanką wszelakich zagadek i łamigłówek. Grałam już w sporo gier książkowych począwszy od różnorakich łamigłówek jak w znanym cyklu "Dziennik 29", po zagadki z nutką kryminalną jak w zbiorze "Murdle". Jak jednak wiadomo wszystkim miłośnikom kryminałów i true crime, rozwiązywanie zbrodni nie polega tylko na znajomości psychologii - najważniejsze są dowody i poszlaki, które to właśnie należy ułożyć w logiczną całość. Dlatego też można powiedzieć, że śledztwo też ma w sobie coś z matematyki. Sam Herkules Poirot, choć w dużej mierze opierał się na psychologii, bardzo cenił sobie logiczne i usystematyzowane myślenie. Logikę uwielbiał też oczywiście Sherlock Holmes. Jednak chyba najbardziej logiczne wyjaśnienia zbrodni są w książkach Joe Alexa, gdzie na końcu punkt po punkcie mamy dojście do prawdy. Dzięki najnowszej książce sami możemy poczuć się jak detektywi-matematycy i poćwiczyć swoje szare komórki.  


        W książce mamy ponad sto zagadek, tak więc na pewno trochę czasu zajmie nam rozwiązanie ich. Jest ona podzielona na dziewięć rozdziałów, z których każdy odnosi się do jednego z najsłynniejszych dzieł Królowej Kryminałów np. "Tajemnicza historia w Styles", "Śmierć na Nilu", czy "Morderstwo w Orient Expressie". Każdy rozdział oferuje nam naprawdę różnorodne zagadki. Są one okraszone wstawkami fabularnymi odnoszącym się do książek, co wprowadza nas w odpowiedni klimat. Na samym końcu znajdują się rozwiązania, tak więc książka nie powinna wzbudzać w nas zbytniej frustracji. Zagadki mają różny stopień trudności - od takich, które można, że tak powiem załatwić od ręki, po naprawdę trudne, nad którymi trzeba mocno się nagłowić. Mamy tutaj m.in. diagramy, szyfry, krzyżówki czy zagadki logiczne. Jest tego naprawdę sporo i wielbiciele zagadek nie powinni być rozczarowani. 


         Myślę, że należy też zwrócić uwagę na oprawę graficzną - fantastyczna okładka z klimatycznymi obrazkami i złoceniami, bardzo w stylu książek Agathy Christie. Wydaje mi się, że to też jest bardzo ważne, ponieważ pamiętam wszystkie okładki jej książek, które miałam jako pierwsze, a więc już dawno temu. One także nadają powieściom klimatu. W środku jest podobnie - mamy wiele rysunków i graficznych wstawek, dzięki czemu rzeczywiście czujemy, że rozwiązujemy zagadki w świecie Agathy Christie. Mimo, że są one czarno-białe, nadają całej książce świetną atmosferę. 


            Jeśli chodzi o zagadki to są naprawdę przeróżne - od łatwych po trudne. Ja osobiście uwielbiam krzyżówki, a tutaj jest ich sporo. Niektóre z nich są typowe, czyli po prostu wpisujemy hasło, są też tzw. jolki, czyli mamy hasła ale nie wiemy na początku gdzie je wpisać oraz mamy też takie, w których musimy się domyśleć hasła, ponieważ mamy do niego tylko pewną podpowiedź. Jest też dużo zagadek logicznych, które również kocham - mamy np. plan rezydencji Styles i musimy się odpowiednio po nim poruszać. Niektóre z nich to zagadki typowo matematyczne, a inne wymagają spostrzegawczości. W książce jest też dużo szyfrów i wykreślanek, które też bardzo przypadły mi do gustu. Myślę, że jeśli ktoś lubi takie zagadki będzie zachwycony.


            Jednak ta książka nie jest typowym zbiorem zagadek - bardzo wyraźnie widać, że jest ona osadzona w świecie znanym z książek Agathy Christie. Dlatego też poleciłabym ją fanom pisarki. Wprawdzie niektóre zagadki nie wymagają znajomości jej książek, ale inne już tak. I przyznam szczerze, że nawet ja, która przeczytałam jej książki naprawdę bardzo wiele razy, nie miałam pojęcia jak odpowiedzieć na niektóre pytania np. nie pamiętałam takich szczegółów jak miesiąc, w którym doszło do zbrodni w Styles. Po prostu czytając książki raczej nie zwraca się na takie rzeczy uwagi, chyba że mają istotny wpływ na rozwiązanie zagadki. I z tego powodu musiałam zajrzeć do książki. Stąd myślę, że jest to książka przeznaczona dla miłośników twórczości Królowej Kryminałów, a nawet więcej - dla nich powinna być to pozycja obowiązkowa. I myślę, że wszyscy będą się świetnie bawić przy rozwiązywaniu zagadek. 


        

        Bibliografia:

RUTH WARE "PARA IDEALNA"

           Dzisiaj chciałam napisać o najnowszej książce jednej z moich ulubionych pisarek, czyli Ruth Ware . Jest to brytyjska autorka, zna...