czwartek, 29 maja 2025

ULICA STRACHU - KRÓLOWA BALU



         "Ulica Strachu" R. L. Stine'a to dla mnie sentymentalna seria. Pozwala mi wracać myślami do mojego dzieciństwa i to właśnie od niej zaczęłam pisać mojego bloga. Dla przypomnienia - R. L. Stine to amerykański autor książek dla młodzieży, w tym znanych serii "Gęsia skórka" i właśnie "Ulica Strachu". Pisze głównie książki z pogranicza horroru i kryminału. Często nazywany jest młodzieżowym Stephenem Kingiem. "Gęsia skórka" to seria horrorów dla dzieci, na podstawie której powstał znany w latach dziewięćdziesiątych serial. "Ulica Strachu" to seria książek kryminalno-sensacyjnych z nutką horroru dla młodzieży. Opowiada ona o Ulicy Strachu w małym miasteczku Shadyside, która owiana jest legendą i na której dzieją się niepokojące rzeczy. Chociaż seria liczy sobie wiele pozycji to w Polsce niestety wydano ich bardzo mało. Najciekawsze według mnie książki to m.in. "Co usłyszała Holly", "Weekend w górach", "Tajemnicze wyznanie" czy "Złamane serca". Wszystkie te książki mają niesamowicie klimatyczne okładki, które już same w sobie wywołują dreszczyk emocji. Kilka lat temu Wydawnictwo Media Rodzina wydało jeszcze trzy książki z tej serii, a mianowicie "Zabójcze gry", "Dziewczyna znikąd" oraz "Kill znaczy zabić", które również mi się podobały. Zbiegło się to oczywiście z premierą trylogii "Ulica Strachu" na Netflixie, która jest luźno (bardzo luźno) oparta na twórczości R.L. Stine'a


        Pierwsza część zatytułowana "Ulica Strachu - 1994" opowiada o zmaganiach grupki przyjaciół z prześladującą ich miasteczko klątwą. Shadyside znane jest z dwóch rzeczy - seryjnych morderców, których ma w swojej historii zdecydowanie powyżej normy oraz klątwy siedemnastowiecznej czarownicy Sary Fier. Kiedy ukochana Deeny zostaje opętana przez ducha wiedźmy, ta postanawia zrobić wszystko, aby ją ocalić. Jednak nie wie jak straszliwe zło skrywają dzieje Shadyside. 
      W drugiej części pt. "Ulica Strachu - 1978" poznajemy historię jedynej ocalałej z masakry dokonanej przez mordercę na obozie letnim Nightwing. Dwie siostry przypadkowo trafiają na historię wiedźmy Sary Fier. Kiedy jednak są blisko rozwiązania zagadki, obozowicze zostają zaatakowani przez szalonego mordercę. 
         Trzecia część - "Ulica Strachu - 1666" opowiada o życiu Sary Fier i początkach osad Shadyside i Sunnyvale. Dzięki zagłębieniu się w tą historię Deenie w końcu udaje się poznać prawdę. Czy jednak prawda ją wyzwoli? 
         Jak pisałam już w poprzednich postach jestem wielką fanką "Ulicy Strachu" - mam na myśli oczywiście książki. Jednak trylogia Netflixa również mi się bardzo podobała, a w szczególności druga część. Filmy te moim zdaniem mają bardzo fajny klimat i ja osobiście świetnie się na nich bawiłam. Wiadomo, nie są to ambitne dzieła, ale przecież nie o to w slasherach chodzi. Dlatego też niesamowicie mnie podekscytowała wieść, że powstanie czwarta część. I właśnie miała ona premierę w piątek 23 maja. Z niecierpliwością wzięłam się za oglądanie. Jak Shadyside wypadło tym razem?

"Ulica Strachu: Królowa balu"

        Shadyside, rok 1988 r. Nieśmiała Lori (India Fowler) postanawia wziąć udział w konkursie na Królową Balu. Chce udowodnić sobie i innym, że nie jest tylko przegraną dziewczyną z trudną przeszłością - wobec jej matki były podejrzenia, że zabiła jej ojca. Kiedy wydaje się, że ta mało popularna dziewczyna ma jednak szansę na wygraną, ktoś zaczyna zabijać kandydatki. A Lori będzie następna.  
           Już z góry muszę przyznać, że................. znów bawiłam się świetnie. Chociaż ta część nieco różni się od poprzednich, to jest utrzymana w charakterystycznej dla nich konwencji. Mamy tutaj typowy slasher przywodzący na myśl takie filmy jak "Bal maturalny", "Carrie", czy "Krzyk". Oto nieśmiała dziewczyna postanawia wyjść ze swojej skorupy i wziąć udział w konkursie na tytułową Królową Balu. Owa nieśmiała dziewczyna ma zbuntowaną przyjaciółkę - chłopczycę, która gdzieś ma wszelakie konwenanse i zasady. Udziałem w konkursie naraża się klice popularnych dziewczyn, na czele której stoi najwredniejsza z nich. Do tego podoba jej się chłopak owej "wrednej dziewczyny". Oprócz tego okazuje się, że wiele osób ma dość rządów sukowatej kliki i staje po stronie nieśmiałej dziewczyny. Kiedy wszystko zaczyna się układać na scenę wchodzi psychopatyczny morderca w masce i zaczyna się masakra. Brzmi sztampowo prawda? Tak jakby "Wredne dziewczyny" spotkały "Krzyk". Jednak to co pozornie wygląda na nudne i powtarzalne, jest jednocześnie siłą tego filmu - fani klasyki slasherów powinni być zachwyceni. Twórcy silnie nawiązują do starych filmów, jednocześnie się tym bawiąc. I to wszystko utrzymane jest w klimacie Ulicy Strachu. Postacie są typowe dla slasherów - mamy więc final girl, przystojniaka, kujona, wredną sukę itp. I oczywiście zachowują się oni głupio, ale budzą sympatię. Szczególnie podobała mi się najlepsza przyjaciółka Lori - Megan, czyli taka "dziewczyna z jajami", która ma charakter, jest odważna i nieustępliwa. 
        Na dużą uwagę zasługuje tutaj muzyka - niesamowity klimat lat osiemdziesiątych i ich najlepsze przeboje. Ja osobiście uwielbiam muzykę z tamtych lat, a w tym filmie była ona naprawdę świetnie dobrana. Jest też oczywiście bardzo krwawo - morderca dosłownie szlachtuje swoje ofiary i leje się mnóstwo krwi. Akcja jest wartka i ani przez sekundę się nie nudziłam. Do tego mamy kilka ciekawych pomysłów, a zakończenie uważam za satysfakcjonujące. I tak, ten film to nic nowego, a kalka kilku znanych filmów. I tak, nie jest to ambitna opowieść, do tego trącąca tandetą. Jednak mnie to w ogólne nie przeszkadzało - slasher taki właśnie powinien być. Dlatego nie jest to rodzaj horroru, który każdemu fanowi kina grozy przypadnie do gustu. Ja jednak miałam świetną rozrywkę, a po to właśnie oglądam filmy. Widzę, że seria "Ulica Strachu" ma spory potencjał stać się swojego rodzaju uniwersum. Ja osobiście jak najbardziej proszę o więcej. 

    
    Poprzednie części Ulicy Strachu:


    Książki "Ulica Strachu":


 Bibliografia:

  1. Filmweb.pl
  2. YouTube.com

        

czwartek, 22 maja 2025

JASON REKULAK "OSTATNI GOŚĆ WESELNY"

        Ślub jest jednym z najpiękniejszych, ale też najbardziej stresujących dni w życiu. Szczególnie dla panny młodej, ponieważ to zazwyczaj ona wszystko organizuje oraz ma gdzieś w głowie swoje marzenia o idealnym ślubie. Bardzo często jest się też wtedy pod ogromną presją. Nie dziwne jest, że wiele osób tego nie wytrzymuje. Jednak zupełnie inną sytuację związaną z weselem miał bohater najnowszego thrillera Jasona Rekulaka pt. "Ostatni gość weselny". I wierzcie mi, źle ułożone kwiaty, nieodpowiednie kolory, czy problem ze wciśnięciem się w suknię ślubną to przy tym pestka. Z prozą Jasona Rekulaka spotkałam się przy okazji książki pt. "Tajemne rysunki", która była naprawdę świetna. Dlatego też bardzo chętnie sięgnęłam po kolejną. 
            Kiedy po trzech latach milczenia, do kierowcy firmy kurierskiej Franka Szatowskiego, odzywa się jego córka Maggie, mężczyzna jest wniebowzięty. Cieszy się jeszcze bardziej kiedy córka zaprasza do na swój ślub. Okazuje się, że dziewczyna wychodzi za mąż za syna bogatego biznesmena. Wszystko to wydaje się sielankowe i Frank jest bardzo szczęśliwy - jednak do czasu. Wkrótce mężczyzna zauważa niepokojące rzeczy - jego przyszły zięć Aidan dziwnie się zachowuje, jego rodzina zdaje się coś ukrywać, a na domiar złego okazuje się, że poprzednia dziewczyna Aidana zaginęła w tajemniczych okolicznościach. Od tej pory Frank zaczyna poważnie bać się o swoją córkę, a wkrótce dochodzi do tragedii. 


     Od razu muszę przyznać, że ta książka podobała mi się mniej od "Tajemnych rysunków". Tamta książka była świetna, ponieważ był to thriller z nutką horroru, a jest to naprawdę fantastyczne połączenie. Do tej książki mam trochę zastrzeżeń, ale to nie znaczy, że mi się ona nie podobała, wręcz przeciwnie bardzo mnie wciągnęła. I to jest właśnie tutaj najlepsze - autor naprawdę potrafi zainteresować ciekawym pomysłem. Z pozoru mogłoby się wydawać, że jest to sprawa dosyć banalna - wesele jest momentem kiedy zjeżdża się rodzina, która często jest ze sobą skłócona. Jako, że niektórzy za sobą nie przepadają to nie przebywają ze sobą na co dzień. Na ślub jednak wypada przybyć, a gęsta atmosfera i alkohol robią swoje. Kolejną kwestią jest to, że bogaczom wydaje się, ze mogą więcej, ich zasady nie dotyczą, a jak coś się wydarzy to mają tyle pieniędzy, że mogą to zatuszować. Tutaj jednak sprawa nie jest taka prosta, a pozory naprawdę mylą. Intryga jest bardzo dobrze skonstruowana i chociaż z czasem powoli zaczynamy rozumieć o co chodzi, to jednak dużo rzeczy potrafi nas zaskoczyć. I w tym miejscu mam mały zarzut - moim zdaniem prawdę poznajemy zbyć wcześnie, aby tak naprawdę wyrwała nas z butów. Owszem, jest ona dosyć szokująca, ale nie zaskakuje tak bardzo. Rozumiem, że pewne wydarzenia miały być swojego rodzaju epilogiem, ale ja lubię się dowiadywać prawdy na samym końcu - takie małe przyzwyczajenie z książek Agathy Christie. Lubię być w napięciu do samego końca, aby ten dreszczyk emocji trwał jak najdłużej. Mimo tego rozwiązanie sprawy mi się podobało, choć można powiedzieć, że zamieszane osoby robiły naprawdę obrzydliwe rzeczy. 


         Inną kwestią są postacie - bardzo dobrze skonstruowane, nie jednowymiarowe. Poza głównym bohaterem, czyli Frankiem (o jakże polsko brzmiącym nazwisku) oraz dziewczynką Abigail, praktycznie każdy ma tu "coś za pazurami". Nie wiemy czy możemy im ufać czy nie, a raczej jesteśmy nastawieni na nie. Ja osobiście polubiłam Franka - to taki prostolinijny facet, który chciał jak najlepiej dla swojej córki i był bardzo krytyczny wobec siebie. Było mu bardzo ciężko po śmierci żony, jednak próbował dać z siebie wszystko. Polubiłam też Abigail, która przebywała w rodzinie zastępczej, doświadczyła strasznych rzeczy, a mimo tego starała się cieszyć z życia. Jeśli chodzi o pozostałych, to nie mogę za dużo powiedzieć, żeby nie spoilerować jednak tutaj naprawdę wiele osób nosi maskę i dopiero pod koniec wychodzi jak wielki mrok się pod nią kryje. Było to naprawdę ciekawe, ale budziło też mój niesmak.  
           Akcja jest dosyć wartka i można powiedzieć, że od razu dużo się dzieje. Nasz bohater dosyć szybko uświadamia sobie, że coś jest nie tak. Na początku są to małe rzeczy, jednak` jak najbardziej znaczące. Sekret goni sekret, ludzie dziwnie się zachowują, a to co się dowiaduje nasz bohater jeży włosy na głowie. Poza ostatnimi rozdziałami jest to nam w odpowiedni sposób dawkowane - tak aby trzymać nas w zaciekawieniu, a jednocześnie nie nudzić. 
       Bardzo podobał mi się też klimat - oto zwykły kurier ma okazję zobaczyć świat bogatych i wpływowych od wewnątrz. Świat tak całkowicie różny od jego własnego. I oczywiście nie ma w tym nic dziwnego, że na początku można się tym zachłysnąć - bogactwo, luksusy na jakie nie stać przeciętnego człowieka, służalczość innych. A jak wiadomo do dobrego człowiek szybko się przyzwyczaja. Jednak nasz bohater dosyć szybko zostaje sprowadzony na ziemię - w życiu nie ma nic za darmo, a to bogactwo i blichtr mają swoją cenę, jak się okazuje dosyć mroczną. 
            Chociaż mam parę zastrzeżeń co do tej książki, to jednak uważam, że była całkiem dobra. Tak naprawdę nie podobało mi się dosyć szybkie rozwiązanie sprawy i  częściowo zakończenie. Poza tym książka była naprawdę ciekawa - wciągnęła mnie od pierwszych stron. Autor miał ciekawy pomysł i dobrze go zrealizował. Postacie były interesujące, a wraz z rozwojem wydarzeń, zagłębiając się w tą mroczną historię, naprawdę miałam ochotę na więcej. Serdecznie polecam. 



    Bibliografia:

sobota, 17 maja 2025

FREIDA MCFADDEN "NIE KŁAM"

 

        Freida McFadden to amerykańska pisarka znana z serii thrillerów "Pomoc domowa". Pierwszy raz spotkałam się z jej twórczością kiedy sięgnęłam po książkę zatytułowaną "Zamknięte drzwi". Bardzo zainteresował mnie jej opis i byłam ciekawa, czy książki tej autorki są tak dobre jak wszyscy mówią. I książka naprawdę mi się spodobała. Dlatego też sięgnęłam po kolejną pt. "Dobra koleżanka". Ta podobała mi się trochę mniej, ale też była dobra. W tamtym tygodniu została wydana jej najnowsza książka pt. "Nie kłam".
     Młode małżeństwo - Tricia i Ethan poszukują idealnego domu. Kiedy trafiają na imponującą posiadłość na odludziu wydaje się, że ich marzenie się spełni. Jednak kiedy śnieżyca odcina im drogę powrotną, dom zaczyna ich przerażać. Okazuje się bowiem, że jego właścicielka - psychiatra doktor Adrienne Hale, zaginęła w tajemniczych okolicznościach. Tricia przez przypadek natrafia na tajny schowek pełen kaset magnetofonowych z sesji terapeutycznych doktor Hale. Z nudów postanawia ich posłuchać i bardzo szybko zaczyna żałować swojej decyzji. 
           Uważam, że pomysł na fabułę tej książki jest bardzo ciekawy, mimo że z początku może wydawać się trochę sztampowy - młodzi ludzie z powodu śnieżycy utknęli w domu na odludziu, który oczywiście ma swoje sekrety. Cztery lata wcześniej zaginęła poprzednia właścicielka - znana psychiatra. Kobieta nagrywała swoje sesje z pacjentami - jak można się domyśleć nie są to ludzie, którzy mają problem, bo partner ich zdradza. To, co ich dręczy, jest o wiele bardziej mroczne. Wraz z Tricią, która postanowiła posłuchać nagrań, zagłębiamy się w coraz większy mrok. I co ciekawe sesje z pacjentami, szczególnie z jednym, mówią nam wiele nie tylko o nich, ale o samej pani doktor. Można powiedzieć, że akcja prowadzona jest trzytorowo - mamy tu Tricie z Ethanem i to co przydarza się im w opuszczonym domu, sesje terapeutyczne oraz przemyślenia Adrienne. Jest to zabieg, który bardzo mi się podobał - prawdę poznajemy stopniowo, z trzech różnych punktów widzenia, które pod koniec niczym klocki układają się w jedną całość. Sesje doktor Hale odegrały kluczową rolę w tym co jej się przydarzyło, dlatego trzeba je czytać z uwagą. I to właśnie jest w tej książce najlepsze - dzięki temu powieść ma świetny klimat. 


        Jest to naprawdę trzymający w napięciu thriller - nasi nowożeńcy przebywają w domu na pustkowiu, słyszą dziwne dźwięki, przedmioty zmieniają swoje miejsce, a w samym domu doszło do tajemniczego zaginięcia. Brzmi jak rodem z horroru, prawda? To wszystko bardzo mi się podobało. Jeśli chodzi o samą intrygę jest ona interesująca, dobrze skonstruowana i bardzo wciąga. Trochę muszę się jednak przyczepić do zakończenia - częściowo przewidziałam o co tutaj chodzi, a poza tym autorka powiela pewien schemat znany z innej jej książki. Poza tym pewna część rozwiązania sprawy nie do końca mi odpowiada. Uważam też, że niektóre mylne tropy podrzucane nam przez autorkę, były trochę nazbyt oczywiste.


          Inną sprawą, która mnie trochę wkurzała w tej książce są postacie - naprawdę irytujące. Poza chłopakiem Adrienne Lukem, nikt nie wzbudził mojej sympatii. Tricia wydawała mi się postacią pozbawioną charakteru, podporządkowaną mężowi. On znów wyglądał mi na próżnego typa, przekonanego o tym, że wszystko wie najlepiej. Za to doktor Hale dla mnie była zimną kobietą, uważającą się za lepszą od innych i bez skrupułów wykorzystującą ludzi do własnych celów. Jednak rozumiem, ze te postacie musiały być właśnie takie, aby intryga miała sens. Gdyby Adrienne była empatyczną, skromną kobietą, nie znalazłaby się w sytuacji w jakiej się znalazła. Trochę mi to przeszkadzało w zakończeniu, ale nie było źle.
             Ogólnie "Nie kłam" uważam za dobrą książkę. Była wciągająca, miała fajny klimat, interesującą fabułę, prowadzoną wielotorowo i nie miała wielu dłużyzn. Było kilka rzeczy, które mi się nie podobały, ale nie przeszkadzało mi to bardzo w odbiorze. Ja osobiście dobrze się bawiłam i mam ochotę sięgnąć po inne książki tej autorki. Dlatego też serdecznie polecam. 


    Bibliografia:

czwartek, 8 maja 2025

"AGATHA CHRISTIE. ŚWIAT ZAGADEK"

        Ostatnio Wydawnictwo Dolnośląskie wydało książkę, która będzie prawdziwą ucztą dla wielbicieli zagadek i Królowej Kryminałów. Chodzi mianowicie o zbiór łamigłówek zatytułowany "Agatha Christie. Świat zagadek". Dla mnie oczywiście nie ma większej pisarki od Agathy Christie. Jej książki kocham najbardziej na świecie i uważam ją za mistrzynię tworzenia intrygi kryminalnej. Dlatego też bardzo ucieszyłam się z tej książki. Jestem także wielką fanką wszelakich zagadek i łamigłówek. Grałam już w sporo gier książkowych począwszy od różnorakich łamigłówek jak w znanym cyklu "Dziennik 29", po zagadki z nutką kryminalną jak w zbiorze "Murdle". Jak jednak wiadomo wszystkim miłośnikom kryminałów i true crime, rozwiązywanie zbrodni nie polega tylko na znajomości psychologii - najważniejsze są dowody i poszlaki, które to właśnie należy ułożyć w logiczną całość. Dlatego też można powiedzieć, że śledztwo też ma w sobie coś z matematyki. Sam Herkules Poirot, choć w dużej mierze opierał się na psychologii, bardzo cenił sobie logiczne i usystematyzowane myślenie. Logikę uwielbiał też oczywiście Sherlock Holmes. Jednak chyba najbardziej logiczne wyjaśnienia zbrodni są w książkach Joe Alexa, gdzie na końcu punkt po punkcie mamy dojście do prawdy. Dzięki najnowszej książce sami możemy poczuć się jak detektywi-matematycy i poćwiczyć swoje szare komórki.  


        W książce mamy ponad sto zagadek, tak więc na pewno trochę czasu zajmie nam rozwiązanie ich. Jest ona podzielona na dziewięć rozdziałów, z których każdy odnosi się do jednego z najsłynniejszych dzieł Królowej Kryminałów np. "Tajemnicza historia w Styles", "Śmierć na Nilu", czy "Morderstwo w Orient Expressie". Każdy rozdział oferuje nam naprawdę różnorodne zagadki. Są one okraszone wstawkami fabularnymi odnoszącym się do książek, co wprowadza nas w odpowiedni klimat. Na samym końcu znajdują się rozwiązania, tak więc książka nie powinna wzbudzać w nas zbytniej frustracji. Zagadki mają różny stopień trudności - od takich, które można, że tak powiem załatwić od ręki, po naprawdę trudne, nad którymi trzeba mocno się nagłowić. Mamy tutaj m.in. diagramy, szyfry, krzyżówki czy zagadki logiczne. Jest tego naprawdę sporo i wielbiciele zagadek nie powinni być rozczarowani. 


         Myślę, że należy też zwrócić uwagę na oprawę graficzną - fantastyczna okładka z klimatycznymi obrazkami i złoceniami, bardzo w stylu książek Agathy Christie. Wydaje mi się, że to też jest bardzo ważne, ponieważ pamiętam wszystkie okładki jej książek, które miałam jako pierwsze, a więc już dawno temu. One także nadają powieściom klimatu. W środku jest podobnie - mamy wiele rysunków i graficznych wstawek, dzięki czemu rzeczywiście czujemy, że rozwiązujemy zagadki w świecie Agathy Christie. Mimo, że są one czarno-białe, nadają całej książce świetną atmosferę. 


            Jeśli chodzi o zagadki to są naprawdę przeróżne - od łatwych po trudne. Ja osobiście uwielbiam krzyżówki, a tutaj jest ich sporo. Niektóre z nich są typowe, czyli po prostu wpisujemy hasło, są też tzw. jolki, czyli mamy hasła ale nie wiemy na początku gdzie je wpisać oraz mamy też takie, w których musimy się domyśleć hasła, ponieważ mamy do niego tylko pewną podpowiedź. Jest też dużo zagadek logicznych, które również kocham - mamy np. plan rezydencji Styles i musimy się odpowiednio po nim poruszać. Niektóre z nich to zagadki typowo matematyczne, a inne wymagają spostrzegawczości. W książce jest też dużo szyfrów i wykreślanek, które też bardzo przypadły mi do gustu. Myślę, że jeśli ktoś lubi takie zagadki będzie zachwycony.


            Jednak ta książka nie jest typowym zbiorem zagadek - bardzo wyraźnie widać, że jest ona osadzona w świecie znanym z książek Agathy Christie. Dlatego też poleciłabym ją fanom pisarki. Wprawdzie niektóre zagadki nie wymagają znajomości jej książek, ale inne już tak. I przyznam szczerze, że nawet ja, która przeczytałam jej książki naprawdę bardzo wiele razy, nie miałam pojęcia jak odpowiedzieć na niektóre pytania np. nie pamiętałam takich szczegółów jak miesiąc, w którym doszło do zbrodni w Styles. Po prostu czytając książki raczej nie zwraca się na takie rzeczy uwagi, chyba że mają istotny wpływ na rozwiązanie zagadki. I z tego powodu musiałam zajrzeć do książki. Stąd myślę, że jest to książka przeznaczona dla miłośników twórczości Królowej Kryminałów, a nawet więcej - dla nich powinna być to pozycja obowiązkowa. I myślę, że wszyscy będą się świetnie bawić przy rozwiązywaniu zagadek. 


        

        Bibliografia:

czwartek, 1 maja 2025

TYLKO DOTRWAJ DO ŚWITU, CZYLI UNTIL DAWN

 


     Chociaż osobiście jestem fanką starszych gier, to bardzo lubię pooglądać sobie gameplaye z nowych gier. Co do wielu gier niestety nie mam odpowiedniego komputera ani konsoli oraz tak naprawdę zdolności manualnych. Jednak oglądanie jak grają inni sprawia mi przyjemność i jest naprawdę relaksujące. Oczywiście najbardziej lubię horrory i gry detektywistyczne. Jedną z takich gier, która naprawdę mi się spodobała jest "Until Dawn".
            Jest to gra studia Supermassive Games (znanego m.in. z serii The Dark Pictures oraz gry The Quarry), która premierę miała w 2015 roku. Jest to przygodowa gra akcji z elementami horroru. Jak czytamy na portalu GRYOnline.pl swoją konwencją nawiązuje ona do filmów grozy klasy B. I rzeczywiście jest to gra bardzo filmowa - mamy tutaj wiele cutscenek  oraz występują w niej znani aktorzy m.in Rami Malek, Peter Stormare, czy Hayden Panettiere. Jest to gra z perspektywy trzeciej osoby, w której po kolei wcielamy się w różne postacie. Jest ona oparta o tzw. efekt motyla - każda podjęta przez nas decyzja jest ważna, ponieważ będzie miała znaczący wpływ na zakończenie. Gra doczekała się kilku spin-offów, a w 2024 roku otrzymaliśmy jej remake. Fabuła kręci się wokół fikcyjnej góry Blackwood.


           Grupa przyjaciół imprezuje w domku w środku lasu. Choć na zewnątrz jest zimno, w środku panuje gorąca atmosfera. Jednak świetna zabawa kończy się kiedy jedna z uczestniczek imprezy pada ofiarą okrutnego żartu. Z płaczem wybiega z domku w mroźną zimową noc, a za nią jej siostra i ............. giną bez śladu. Rok później ich brat organizuje spotkanie w tym samym miejscu i w tym samym gronie, aby uczcić ich pamięć. I jak można się domyśleć, zaczynają dziać się dziwne rzeczy. 
             Może brzmi to trochę sztampowo, ale ja osobiście uwielbiam takie klimaty. I właśnie w tej grze jest to właśnie najlepsze - klimat. Jest to połączenie slashera z elementami folklorystycznymi. Jesteśmy w środku ciemnego, mrocznego lasu i ktoś nas atakuje (ktoś lub coś). Musimy szybko podejmować decyzje, ale jednocześnie muszą być one przemyślane, bo jak już wcześniej pisałam każda decyzja ma wpływ na zakończenie. Do tego gramy różnymi postaciami i one wszystkie się od siebie różnią - każda ma swój charakter, umiejętności i historię. Fabuła jest interesująca i wciągająca, a zakończenie naprawdę ciekawe. Mamy też tutaj piękne krajobrazy, szczególnie w odnowionej wersji. Uważam, że jest to jeden z najlepszych horrorów ostatnich lat, jeśli chodzi o gry. Dlatego też ucieszyła mnie wiadomość, że ma powstać film na jego podstawie. Potem ucieszyłam się trochę mniej jak zobaczyłam trailer - wyglądało na to, że film będzie się bardzo różnić od gry. Jednak i tak postanowiłam iść do kina. 

"Until Dawn" 2025


              Clover wraz z przyjaciółmi udaje się w miejsce, gdzie rok wcześniej zaginęła jej siostra. Dziewczyna chce odbyć tę podróż po części dla uczczenia jej pamięci i tym samym przepracowania swojej traumy, a po części aby dowiedzieć się co tak naprawdę się z nią stało. Kiedy jednak gubią się po drodze z powodu okropnej burzy, trafiają do dziwnego domu. W tym momencie zaczyna się ich walka o przetrwanie, ponieważ coś nie pozwoli im odejść.
             Jeszcze zanim poszłam do kina, widziałam dużo krytycznych recenzji tego filmu, których jednak nie czytałam, ponieważ sama lubię wyrabiać sobie własne zdanie właściwie na każdy temat. I powiem tak - ten film bardzo różni się od gry, nie jest to ambitne kino i ma dużo wad, ale......... ja się dobrze na nim bawiłam, a po to chodzę do kina. Jednak rozumiem krytyczne uwagi, szczególnie ze strony fanów gry. Ale może zacznijmy od pozytywów. Film ma fajny klimat - oto grupa przyjaciół ląduje w powiedzmy nawiedzonym domu, w którym coś ich atakuje. Wydaje się to mało oryginalne, jednak z czasem sytuacja zaczyna wyglądać mniej typowo. I tu ktoś wpadł na bardzo ciekawy pomysł, ponieważ bohaterów atakują różne, że się tak wyrażę rzeczy i oni nie wiedzą co będzie następne. To właśnie sprawia, że ich przerażenie jest gorsze, bardziej głębokie, ponieważ lęk przed nieznanym to jeden z najgorszych lęków. Twórcy też tutaj bawią się konwencją i dlatego mamy różne motywy z różnych horrorów. Można by powiedzieć, że to takie połączenie "Until Dawn" z filmami "Cabin In The Woods" oraz "Śmierć nadejdzie dziś". Chociaż przyznam szczerze, że na początku ten film mi przypominał zupełnie inną grę, a mianowicie "Dead by Daylight". Może chodziło o to, że mamy tutaj taki wyraźny motyw slasherowy. Ze względu na tą różnorodność, film cały czas trzyma w napięciu i nie nudzi. Chociaż w filmie jest zdecydowane nadużycie jumpscearów i to takich perfidnych, to jednak parę razy poderwało mnie z fotela, co się ostatnio bardzo rzadko zdarza. Jeśli chodzi o postacie, to z jednej strony są one płytkie i podejmują głupie decyzje, jak to w horrorach bywa, jednak z drugiej muszę je trochę obronić. Oni przynajmniej próbowali coś zrobić, odkryć prawdę, a przede wszystkim trzymać się razem i wspierać. I jeśli chodzi o zakończenie to z jednej strony jestem zadowolona, z drugiej nie bardzo, o czym później. Nie mogę tutaj za dużo napisać że względu na spoilery. 
           Teraz przejdźmy do problemów tego filmu - przede wszystkim bardzo różni się od gry. Właściwie jest w nim użyte parę motywów i tyle - reszta to zupełnie inna historia. A szkoda, bo gra oferuje naprawdę ciekawą i wciągającą fabułę. Tutaj miała ona potencjał, ale niestety został on niewykorzystany. I to drugi problem - nie wiemy o co w tej historii tak naprawdę chodziło - zakończenie praktycznie w ogóle tego nie wyjaśnia. Tej sprawie totalnie zabrakło głębi, a można było z tego dużo więcej wyłuskać. Przede wszystkim motyw strachu - aż się prosiło o jakieś psychologiczne rozwinięcie. Dodatkowo osoby zaginione - jak tam trafiły, coś stało, dlaczego, po co - po zakończeniu, poza jednym zdaniem wyjaśnienia, kompletnie nic nie wiemy. Rozumiem, że w horrorze powinny być jakieś niedopowiedzenia, ale tu są prawie same niedopowiedzenia. Poza tym niektóre sytuacje były wręcz groteskowe np. sposób w jaki główna bohaterka załatwiła głównego złola - naprawdę chciało mi się śmiać. Ciężko w tym filmie nawet ocenić grę aktorską, bo bohaterowie poza uciekaniem nie mieli więcej do roboty. Nie mieli oni też praktycznie żadnej osobowości i żadnej historii. Niby poza główną bohaterką, której to relacja zaginioną siostrą miała być głównym motorem całej sprawy. A tu mamy jedynie parę wspominków i tyle. Peter Stormare, który jest jedynym łącznikiem z grą, choć grał zupełnie inną postać, też nie miał dużo do zrobienia. I znów szkoda, bo to dobry aktor, którego atuty w ogóle nie zostały wykorzystane. 
          Podsumowując - jeśli ktoś szuka niewymagającego horroru na wieczór filmowy, to ten film będzie się nadawał idealnie. To coś dla lekkiego odmóżdżenia, fajnego seansu ze znajomymi z popcornem, colą i pizzą. Coś dla przyjemnego spędzenia wieczoru. Nie jest to ambitne kino, tylko coś dla rozrywki i miłego spędzenia czasu. Jeśli ktoś jest tylko na to nastawiony i nie ma wielkich oczekiwań, to jak najbardziej polecam.


    Bibliografia:
  1. GRYOnline.pl
  2. Wikipedia.pl
  3. YouTube.com

        

sobota, 12 kwietnia 2025

BIBLIOTEKA GROZY - MARJORIE BOWEN "DUCHY KOBIET"

 


        Dzisiaj kolejna część jednej z moich ulubionych serii, czyli Biblioteki Grozy. Jest to książka Marjorie Bowen pt. "Duchy kobiet". Składa się ona z dziesięciu ciekawych opowiadań, które na pewno zainteresują miłośników klasycznej grozy. Marjorie Bowen to pseudonim brytyjskiej pisarki Margaret Gabrielle Vere Long, żyjącej w latach 1885-1952. Jej opowiadania opublikowało słynne Arkham House, znane z publikacji H.P. Lovecrafta. 
              Pierwszą rzeczą, która rzuca się w oczy, jest oczywiście okładka. Jest ona naprawdę piękna i klimatyczna oraz w fantastyczny sposób odzwierciedla atmosferę opowiadań. Warto zwrócić uwagę na to, że książka została wydana niedługo po Dniu Kobiet oraz rozpoczęciu wiosny i to właśnie zostało tutaj idealnie przedstawione. Widać, że Wydawnictwo C&T naprawdę dba o to, żeby książka od razu zwracała uwagę i zapadła w pamięć. Ja osobiście uwielbiam tą serię, dlatego też do lektury zasiadłam z najwyższą przyjemnością. I jak zawsze chciałam podzielić się wrażeniami i napisać o opowiadaniach, które najbardziej mi się podobały. 
           Opowiadaniem, które rozpoczyna tom jest "Zleżały jedwab". Przedstawia ona historię młodej dziewczyny - Elisy Minden, która jest zaręczona z dużo starszym od siebie naukowcem. Początkowo Elisa wydaje się zadowolona z tego wyboru, jednak wkrótce dowiaduje się, że pierwsza żona jej narzeczonego umarła w tajemniczych okolicznościach. Kiedy przeczytałam to opowiadanie, to przyznam szczerze, że zaczęłam się zastanawiać, czy najlepsze opowiadanie zostało dane na początek, aby zachęcić do dalszego czytania. Jeśli tak było, to spełniło ono swoją rolę - było naprawdę świetne. Choć może nie jest to do końca opowiadanie grozy, to jednak ma wszystko to, na co liczymy sięgając po tego typu lektury - genialną atmosferę, powoli rosnące napięcie, mroczną tajemnicę i ciekawe zakończenie. Do tego jest ono napisane w przystępnym języku i naprawdę wciąga. 


             W kolejnym opowiadaniu pt. "Blekot" dwaj mężczyźni wracając z suto zakrapianej imprezy, nocują w domu, w którym umarł człowiek. Na dodatek bardzo zły człowiek. I jak można się domyślić, nie jest to najlepszy pomysł. Myślę, że to opowiadanie jest najbardziej przerażające w całym tomie. Częściowo dlatego, że mamy tutaj do czynienia z prawdziwie diabelskimi siłami - można podejrzewać coś w rodzaju zdolności czarnoksięskich i paktu z diabłem. Dodatkowo zakończenie jest naprawdę przerażające. Pokazuje też, że jednak z alkoholem trzeba uważać, bo można zrobić coś o wiele głupszego, niż wylądowanie w rowie 😁. 


        Bardzo ciekawy motyw mamy w opowiadaniu "Zemsta Ann Leete". Pewien mężczyzna, zafascynowany portretem sprzed lat, postanawia poznać jego historię. Okazuje się jednak, że kobieta na nim uwieczniona zginęła w strasznych okolicznościach, a z jej śmiercią kryje się mroczna tajemnica. Bardzo podobało mi się to opowiadanie, ponieważ zawiera ono elementy grozy, ale też ma w sobie historię miłosną. Autorka próbuje odpowiedzieć na pytania: czy miłość może być silniejsza niż śmierć? Czy zbrodniarza może dopaść zemsta zza grobu? Czy głębokie uczucie może mieć nadprzyrodzone skutki? Jeśli tak, to znaczy, że zawsze jest nadzieja, a miłość potrafi przetrwać nawet śmierć.


          W opowiadaniu pt. "Mroczna Ann" (swoją drogą, chyba autorka szczególnie upodobała sobie to imię) mamy do czynienia z wyjątkowym przypadkiem - lekarz, człowiek nauki, opowiada swoją historię, która jednak tej nauce zupełnie się wymyka. Okazuje się, że dawno temu mieszkał w domu, który okazał się nawiedzony - jednak nie było to takie zwykłe nawiedzenie. Myślę, że autorka zastosowała tutaj ciekawy zabieg - nie do końca jest wytłumaczone, co naprawdę przydarzyło się szacownemu lekarzowi - my czytelnicy musimy sami zadecydować, którym torem chcemy iść. Czy mamy tutaj do czynienia z czymś nadprzyrodzonym, czy wręcz przeciwnie. Chociaż ja osobiście preferuję takie zakończenie, w których nawet zjawiska nadprzyrodzone mają jakieś wyjaśnienie, to myślę, że czasem taka różnorodność jest jak najbardziej wskazana. Dobrze jest nie popaść w książkową rutynę 😄.


         Interesującą sytuację mamy w opowiadaniu "Talerz z serwisu Crown Derby". Zapalona zbieraczka antyków posiada wyjątkowy serwis Crown Derby. Jednak brakuje w nim jednego talerza, co ją zarówno smuci jak i frustruje. Na szczęście okazuje się, że sąsiadka jej znajomych posiada zagubiony talerz. Nasza bohaterka postanawia za wszelką cenę go zdobyć. Jednak nie wie tak naprawdę z czym będzie mieć do czynienia. Chociaż to opowiadanie o duchach, to jednak można powiedzieć, że jest na swój sposób sympatyczne. Czytając go zastanawiałam się czy żyjąc w materialistycznym świecie jesteśmy zbyt przywiązani do przedmiotów, które nas otaczają oraz czy jesteśmy od nich zbyt uzależnieni. Czy może dla kogoś, kto jest samotny, cenne przedmioty zastępują ludzi. Tak czy owak, okazuje się, że przywiązanie do ulubionych rzeczy może wykraczać poza granice życia doczesnego.


         Ostatnim opowiadaniem, o którym chciałam wspomnieć jest "Ukryta małpa". Pewien naukowiec zatrudnia wykształconego mężczyznę do opieki nad swoim siostrzeńcem. Chociaż wydawałoby się, że to człowiek strachliwy, ratuje siostrzeńca od pewnej śmierci. Kiedy profesor mu dziękuje, okazuje się, że jego podwładny skrywa mroczną tajemnicę. To opowiadanie trochę różni się od pozostałych w tym tomie. Jest to wprawdzie opowiadanie grozy, ale porusza zupełnie inny aspekt. Mamy tutaj do czynienia bardziej z horrorem psychologicznym. Myślę, że wiele osób zastanawia się jak bardzo kierują nami instynkty. Chociaż uważamy się za ludzi cywilizowanych, to jednak tkwią w nas pewne cechy odziedziczone po prymitywnych przodkach - te, które pomogły im przetrwać. Tym właśnie jest tytułowa "ukryta małpa". Czytając to opowiadanie cały czas miałam w głowie słynną książkę Roberta Louisa Stevensona "Doktor Jekyll i Pan Hyde". Czy w każdym z nas tkwią głęboko skrywane instynkty? Czy to, że są one prymitywne, zawsze oznacza, że są złe? Jeśli tak, to czy mogą się zmaterializować? To opowiadanie stara się odpowiedzieć na te pytania i przyznam, że w pewnym momencie naprawdę mrozi krew w żyłach. 


            Ta książka ma wszystko to, czego ja oczekuję od literatury grozy - są to klasyczne opowieści o duchach, zemście zza grobu, miłości, która przetrwa nawet śmierć, ciekawych zjawiskach nadprzyrodzonych, mrokach ludzkiej psychiki oraz tajemnicach z przeszłości. To wszystko okraszone jest pięknym, ale przystępnym językiem. Dodatkowym atutem jest to, że w większości opowiadań głównymi bohaterkami są kobiety, co nie było takie częste w tamtych czasach. Biblioteka Grozy jak zawsze zachwyca swoim doborem opowiadań - naprawdę wszystkie mi się podobały - były ciekawe, wciągające i budzące grozę. Jeśli ktoś szuka klasyki w najlepszym wydaniu, to jak najbardziej jest to książka dla niego. 



       Jeśli macie ochotę poczytać o innych książkach z Biblioteki Grozy serdecznie zapraszam: http://www.kryminalgrozatajemnica.com.pl/search?q=biblioteka+grozy



    Bibliografia:
    

czwartek, 3 kwietnia 2025

NATASHA PRESTON "PARTY"


        Ostatnio mieliśmy króla thrillerów, a dziś mamy królową, a przynajmniej królową thrillerów Young Adult, czyli Natashę Preston. Jest to jedna z moich ulubionych pisarek, ponieważ w jej książkach jest naprawdę wiele zaskakujących momentów. Ponadto jej styl przypomina mi autora, którego naprawdę kocham, czyli R.L.Stine'a. Niedawno właśnie miała miejsce premiera jej najnowszej książki pt. "Party".
        Dla Bessie i jej przyjaciół nie ma nic lepszego, niż wyrwanie się na świetną imprezę. Szczególnie, gdy ma się ona odbyć we wspaniałym zamku i nikt z dorosłych o tym nie wie. Tak to się można bawić. Niestety jak to w życiu bywa, nie wszystko idzie zgodnie z planem. Imprezowiczów zaskakuje burza, która odcina zamek od świata, a na dodatek jedna z dziewczyn ulega dziwnemu wypadkowi i ......umiera. Okazuje się jednak, że to nie koniec kłopotów - wszystkie telefony zniknęły i ktoś umieszcza na drzwiach złowrogie napisy. Wkrótce świetna zabawa zamienia się w prawdziwy koszmar. 


       Ja osobiście uwielbiam takie klimaty w stylu "I nie było już nikogo" Agathy Christie. Grupa ludzi na odciętym od świata terenie. Wkrótce zaczynają ginąć jedno po drugim. Na początku wygląda to na wypadek, jednak z czasem każde z nich zaczyna zdawać sobie sprawę z tego, że ktoś na nich poluje. Odcięcie od świata powoduje, że ofiary są przerażone, ponieważ znalazły się w potrzasku. A jeszcze bardziej przerażająca jest świadomość, że zagrożenie może znajdować się bliżej, niż się początkowo wydawało. I tutaj mamy właśnie to wszystko. Ktoś może powiedzieć, że jest to strasznie wyświechtany temat i w tej kwestii nic nowego się nie da wymyśleć. Uważam, że nie jest do końca prawda. Myślę, że w tego typu książkach nie chodzi o wymyślenie jakiejś innowacji, ale zadbanie o odpowiedni klimat. My czytelnicy wraz z bohaterami powinniśmy przeżywać chwile grozy, zwątpienia i walki o przetrwanie. A Natasha Preston zdecydowanie jest mistrzynią w tworzeniu klimatu. Podobną sytuację mieliśmy w jednej z jej poprzednich książek pt. "Wyspa", dlatego nie jest to dla niej nowość. 


      I właśnie to w tej książce jest najlepsze - klimat. Mamy tutaj zamek, przyjaciół chcących poimprezować, ale tak żeby nikt się nie dowiedział oraz tajemniczy wypadek z przeszłości. Z pozoru wyglądają na typowych nastolatków, którzy bardzo chcą być już dorośli. Jednak wkrótce okazuje się, że kryje się z tym coś więcej. Kiedy straszna ulewa odcina zamek od świata i dochodzi do wypadku mamy typowe reakcje, czyli próbę racjonalizacji sytuacji. Później jednak, kiedy nie da się już tego wszystkiego wytłumaczyć po prostu wypadkiem zaczyna się walka z własnymi lękami. Myślę, że jest to przez autorkę bardzo dobrze pokazane. Akcja staje się bardziej wartka, a nasi bohaterowie walczą nie tylko z niebezpiecznym mordercą, ale także z bezlitosnym żywiołem. Książka naprawdę wciąga - opisana historia jest ciekawa, dynamiczna i interesująca - prawie od początku wiadomo, że kryje się za tym wszystkim jakaś tajemnica, którą bardzo chcemy poznać. Mam jednak dwa problemy z tą książką - po pierwsze bohaterowie. Bardzo mnie irytowali i szczerze bardzo ciężko było mi kogokolwiek polubić. I nawet nie chodzi o to, że zachowywali się głupio - to akurat jest normalne w tego typu książkach. Po prostu byli mało sympatyczni i nie jakoś szczególnie interesujący. Główna bohaterka i zarazem narratorka, czyli Bessie, była w moim mniemaniu bardzo miałką postacią. Po drugie zakończenie - liczyłam na coś bardziej spektakularnego. Tutaj naprawdę motywacje mordercy były, że się tak wyrażę "z czapy". Ja rozumiem, że psychopaci nie potrzebują jakiegoś poważnego powodu, żeby kogoś zabić, jednak tutaj to było naprawdę grubymi nićmi szyte. Jedyny plus to na samym końcu był mały zwrot akcji typowy dla tej autorki, co bardzo u niej lubię, więc on trochę uratował sytuację. Jednak mimo tego nie mogę powiedzieć, że książka mi się nie podobała. Ma ona dużo zalet i naprawdę wciąga tak, że trudno się od niej oderwać. Dlatego też jeśli ktoś lubi tego typu książki i potrzebuje relaksu, to jak najbardziej polecam. 



        Jeśli macie ochotę poczytać o innych książkach tej autorki to serdecznie zapraszam: 



        Bibliografia:

OLIVIA WORLEY "DEBIUTANTKI"

          Właśnie miała miejsce premiera najnowszej książki Olivii Worley pt. "Debiutantki" . Olivia Worley to amerykańska autor...